Jesteś tutaj:

Był poetą miłości

830
Był poetą miłości
Wielki talent, wielka wrażliwość, wielka miłość - i wielki dramat straconego życia. O tragicznych losach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, jego związku z Barbarą i przedwczesnej, tragicznej śmierci, opowiadał Waldemar Smaszcz.

Spotkanie miało miejsce w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Wyszkowie, uczestniczyła w nim młodzież z Zespołu Szkół nr l w Wyszkowie z opiekunem, Urszulą Salwin. Waldemar Staszcz jest historykiem literatury, krytykiem, eseistą, wykłada na Uniwersytecie w Białymstoku.
Spotkanie było połączeniem wykładu z promocją książki literaturoznawcy "Krzysztof i Barbara
- podobni jak dwie krople łez".
- Gdy byłem w waszym wieku, byłem zaprzysiężonym czytelnikiem Baczyńskiego - Waldemar Smaszcz zwrócił się do słuchaczy. - Dziś nie jest już tak powszechnie czytany. Dlaczego? Być może dla was wojna to już tak odległa przeszłość, że jako klucz do jego twórczości się nie sprawdza.
Z tego powodu zaproponował inną optykę, mianowicie dramat młodości niespełnionej i przedwcześnie przerwanej. Przedstawił historię uczucia Krzysztofa i jego żony Barbary, porównał ją do archetypicznej opowieści o Tristanie i Izoldzie. Podobnie wyjątkowa, silna i zakończona tragicznie. On zginął w pierwszych dniach powstania warszawskiego, ona zmarła niedługo potem. Krzysztof był bardzo sentymentalnym i skłonnym do zakochań człowiekiem, przed Barbarą przeżył dwa zauroczenia, ale to ona była "marzeniem, które stało się rzeczywistością". Po trzech dniach od poznania oświadczył się i został przyjęty, jednak rodziny nie były zadowolone z takiej decyzji młodych. Chciały, by najpierw skończyli studia, oni na te namowy i propozycje odłożenia ślubu do "powojnia" odpowiedzieli: a kto nam zagwarantuje, że my wojnę przeżyjemy? Na taki argument rodzice nie mieli odpowiedzi i po pół roku odbył się ślub. Na początku mieszkali z matką Krzysztofa, jednak wzajemne relacje teściowej i synowej układały się tak źle, że po jakimś czasie młodzi zostali sami. Waldemar Smaszcz cytował wspomnienia ich znajomych, w których państwo Baczyńscy cierpieli chłód i głód, jednak byli razem szczęśliwi.
- Jego dorobek poetycki równa się dokonaniom tych, co przeżyli po 90 lat - przekonywał literaturoznawca. - Jest kompletny, ma początek i zakończenie, wiersz - pożegnanie. Ta poezja jest jak dobry koncert, ma ostatni, podsumowujący akord.
W poezji Baczyńskiego występuje archetypiczny obraz mężczyzny i kobiety. On jest myśliwym, zabójcą, ona chroni domowe ognisko, jest odseparowana od świata brutalności i śmierci. On przychodzi do niej odpocząć i oczyścić się z grzechów, które popełniał. W tym finalnym wierszu to rozgraniczenie znika. Zbrodnie i krew przelana przez niego spada też na nią, nie ma przebaczenia, ucieczki przed śmiercią. Po idyllicznym śnie przychodzi złe przebudzenie, niczym odwrócenie zwykłej sytuacji, w której po męczącym koszmarze budzimy się z uczuciem ulgi. Budzą się płacząc, bo śnili, że"dziecko poczęli, całe czerwone od krwi". Waldemar Smaszcz opisał poczucie winy, jakie męczyło Baczyńskiego.
- Decyzja o zostaniu żołnierzem wywoływała ciągłe wyrzuty sumienia mówił.
- Odczuwał to jako swój obowiązek, mimo słabego zdrowia nie pozwalał na odsunięcie się od służby. Z drugiej strony zabijanie, nawet w obronie kraju, było dla niego grzechem, skazą, z której nie można było się już oczyścić. Obawiał się, że dla patriotow-zabójców nie ma powrotu do raju czystości i niewinności, młodość odeszła, zanim się rozpoczęła. "Dzieckowe krwi" ze snu oznacza jego lęk o to, czy zbrodnie ojców nie będą obciążać dzieci.
Krzysztof Kamil Baczyński zginął w wieku 23 lat. Pozostawił bogaty i dojrzały dorobek poetycki. Po jego śmierci prof. Pigoń powiedział, że losem naszego narodu jest strzelać do wrogów z brylantów. Już współcześni widzieli w nim talent na miarę Juliusza Słowackiego. Warto sięgać po jego twórczość, by znaleźć w niej problemy obecne również we współczesnym świecie.

E.E.



Źródło: "Wyszkowiak" Nr 29 z 19 lipca 2011 r.