Jesteś tutaj:

Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy

966
Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy

- moglibyśmy powtórzyć za Kubą Sienkiewiczem po wysłuchaniu jego recitalu w bibliotece miejskiej, który odbył się 13 stycznia. Nie zabrakło piosenki "popularyzującej" nasze miasto "Wyszków tonie", ale przede wszystkim było to spotkanie "oko w oko" ze światem widzianym okiem artysty, światem otaczających nas paradoksów. - Recital będzie ilustrowany (zdjęciami - EB), bo choreografia będzie dosyć uboga -zapowiedział artysta.


Nam, wyszkowianom, Kuba Sienkiewicz kojarzy się głównie z piosenką "Wyszków tonie" i wcale nie jesteśmy mu za nią wdzięczni, chociaż już 10 lat temu w wywiadzie dla NW wyjaśnił, że nie chodzi w niej ani o Wyszków, ani o powódź, lecz o to, "jak ludzie radzą sobie w sytuacjach ekstremalnych". Wtedy, w sierpniu 2000 r. na koncercie w parku miejskim, wykonał ją z "dodatkową zwrotką puentującą całość":

Siedzę w fotelu, coś mi śniło,
przede mną brzęczy ciepły telewizor.
Nowy dzień wstaje, nic mnie nie smuci,
ale już Jutro ten koszmar wróci.
Wyszków tonie...

Podczas recitalu w bibliotece miejskiej wykonał utwory także z tekstami Kaczmarskiego, Bojakowskiego (również, jak Sienkiewicz, lekarz neurolog i artysta, był gościem naszej biblioteki w ubiegłym roku), Kelusa, Kleyffa, które zapowiadał sam, lakonicznie, czasami zabawnie. Wysłuchaliśmy: ballady reinkarnacyjnej i historyczno-porównawczej, piosenki w rytmach klezmerskich i powstałej na wakacjach, a także w duchu integracji europejskiej, znanej ballady Dylana ("Przez ile dróg, ile lat"), ale z innym tekstem (Barańczaka). - Uważam za konkurencyjną do turystycznej wersji, dlatego przedstawiam - zapowiedział artysta.

Warto zapamiętać, co powiedział w jednym z wywiadów: "Piosenka posługuje się przerysowaniem chwilowego wrażenia, dlatego wykonywanie ich śluzy odreagowywaniu napięć. Uważam, że jest to muzykoterapia. Łudzę się, że publiczność żartuje razem ze mną, że nie buduje na tych piosenkach swojego światopoglądu, a szczególnie na wyrwanych z kontekstu zdaniach".

EB



Myślę, że domyśla się pan, która pańska piosenka jest najpopularniejsza w Wyszkowie.
- Nie wiem czy najpopularniejsza, ale na pewno najfelerniejsza jest "Wyszków tonie".
Rzeczywiście felerna. Bardzo często tytuł pojawia się np. w mediach w nieprzyjemnych dla Wyszkowa okolicznościach.
- W ogóle nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nie takie było moje zamierzenie.
Zresztą piosenka wcale nie miała mówić o Wyszkowie...
- Ani o Wyszkowie, ani o powodzi.
W takim razie o czym?
- Myślę, że o ludzkich zachowaniach, o tym, jak ludzie radzą sobie w sytuacjach ekstremalnych, a szczególnie Polacy. Dzisiaj piosenkę "Wyszków tonie" wykonam z dodatkową zwrotką puentującą całość. Oczywiście bodźcem czy impulsem była powódź w województwie ostrołęckim w latach 70., jeszcze za Gierka. Ale Ostrołęka źle się śpiewa. To samo Pułtusk, bo jest tam za dużo spółgłosek. Zupełnie inaczej śpiewa się ?Wyszków tonie". Wiadomo jednak, że Wyszków nie ma nawet geologicznych możliwości, żeby tonąć. Jeśli ktoś się chwilę nad tym zastanowi, zrozumie, że nie jest to żadna dosłowność i nie weźmie tego do siebie.
Często Pan bywa w Wyszkowie?
- Przejazdem bardzo często, przebiega tu wiele tras. Czasami spędzałem tu pojedyncze dni w czasie wakacji. Trochę byłem związany z Wyszkowem zawodowo. W związku z medycyną oczywiście.

Rozm. SYLWIA BARDYSZEWSKA



Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 3 z 18 stycznia 2011 r.