Jesteś tutaj:

Elżbieta Szczuka rozszyfrowała Jerzego Różyckiego

73
Elżbieta Szczuka rozszyfrowała Jerzego Różyckiego

„Jerzy Różycki. Jeden z pogromców Enigmy” - tytuł pierwszej pełnej biografii słynnego kryptologa autorstwa Elżbiety Szczuki brzmi podniośle. Ale tak naprawdę to historia młodego człowieka, który jak krok po kroku (wraz z Henrykiem Zygalskim i Marianem Rejewskim) rozszyfrowywał niemiecki kod, tak list po liście, rozmowa po rozmowie rozszyfrowywał serce ukochanej kobiety. Przez 7 lat Elżbieta Szczuka cierpliwie zbierała materiały, by odkryć przed czytelnikami tę tajemniczą do tej pory postać. O swoich poszukiwaniach i samym Jerzym Różyckim, którego tak polubiła, opowiedziała podczas spotkania autorskiego 25 września w Bibliotece Miejskiej.
Ela Szczuka jest absolwentką wyszkowskiego I Liceum Ogólnokształcącego i Politechniki Warszawskiej. Od wielu, wielu lat gromadzi materiały historyczne o Wyszkowie, skupiając się na losach konkretnych osób. Ktoś powiedział jej kiedyś, że jest trochę jak detektyw. Dzięki jej historycznym śledztwom powstało mnóstwo publikacji prasowych. Biografia Jerzego Różyckiego to jej trzecia książka. Wcześniej napisała „Cmentarz parafialny w Wyszkowie” oraz „Pamiętamy. Zasłużeni dla ziemi wyszkowskiej”. Jest też współautorką kilku książek. Prywatnie jest zapalonym działkowcem, dużo jeździ na rowerze, lubi malarstwo i radiowe koncerty, jest wielbicielką apaszek i korali. Bardzo lubi fotografować i obdarowywać zdjęciami w tradycyjnej, papierowej formie.

Taka młoda w tym towarzystwie

Ela Szczuka historią zainteresowała się dzięki mamie, która była nauczycielką tego przedmiotu: - W domu były różne gazety, np. „Mówią Wieki”. Czytałam je. Później przyszedł czas na historię lokalną - opowiadała podczas spotkania autorskiego, w rozmowie z prowadzącym Leszkiem Marszałem.
Mieczysław Mioduchowski, współwłaściciel huty szkła, zapytał ją kiedyś: „Co pani, taka młoda, robi w tym, towarzystwie?” - Miałam wtedy ok. 30 lat i faktycznie byłam młoda - opowiadała w bibliotece. - Chodziłam do pani Lewińskiej, żony doktora Witolda Lewińskiego. Jak byłam u rodziców na obiedzie, to zachodziłam do niej na herbatkę. Zapraszała mnie na imieniny, różne uroczystości. Przychodzili do niej m.in. Antoni Rytel, Mieczysław Mioduchowski. Właśnie pan Mioduchowski, chyba na imieninach pani Józefiny, spojrzał na mnie i zapytał: „Co pani, taka młoda, robi w tym, towarzystwie?”
Kiedy w 2020 r. ukazała się książka „Pamiętamy. Zasłużeni dla ziemi wyszkowskiej”, w wywiadzie dla „Nowego Wyszkowiaka” autorka przyznała, że pracuje nad książką o Jerzym Różyckim: Mam zebrane materialy, trochę już nawet napisałam. Z Różyckim to w sumie była fajna przygoda.
- Trochę się zeszło - zauważył Leszek Marszał.
- Ale z drugiej strony dużo nowych wiadomości udało się zdobyć. Rodzina dopingowała, pan dopingował, znajomi: „Napisz, napisz książkę”. I wreszcie się zmobilizowałam. Chciałam, żeby wiadomości o Jerzym Różyckim były szerzej rozpropagowane, dlatego musiałam znaleźć wydawnictwo, które zgodzi się tę książkę wydać. Można ją już nabyć w całej Polsce.

Wyszkowski wątek

Jerzym Różyckim autorka zainteresowała się w 2014 r., przy okazji 100-lecia wyszkowskiego liceum. - Pisaliśmy książkę o uczniach i nauczycielach. Mnie akurat przypadło zadanie napisania o Różyckim. Wiedzieliśmy, że w licealnych archiwach jest wzmianka o nim, ale nic więcej. Trzeba się było skontaktować z rodziną. Jerzy miał jednego syna, Janusza, który mieszkał w Londynie. Był olimpijczykiem, a w Wyszkowie mieszka Janusz Jurczyk -lekarz, który leczył olimpijczyków. Poprosiłam, żeby zdobył dla mnie numer telefonu i udało mu się. Zadzwoniłam, ale Janusz Różycki wtedy nie odebrał. W 2016 r., kiedy obchodziliśmy 90-lecie matury Jerzego Różyckiego, zadzwoniłam ponownie i tym razem się udało. Wtedy nawiązałam pierwsze kontakty, a potem już poszło.
Skąd wzięła się informacja, że Jerzy Różycki zdawał maturę w Wyszkowie? Jako pierwszy napisał o tym Marek Grajek w książce „Enigma. Bliżej prawdy”. - To, że Jerzy Różycki został odkryty dla społeczności wyszkowskiej, to zasługa Maćka Sarnackiego - przypomniał regionalista Mirosław Powierza. - On przeczytał tę książkę i znalazł informację: Jerzy Różycki jako jedyny spośród całej trójki nie pochodził z ziem dawnego zaboru pruskiego, wnosząc do zespołu ducha polskich kresów. Urodził się w 1909 r. w Olszanie, ówczesnej guberni kijowskiej, jako czwarte i ostatnie dziecko miejscowego aptekarza. Już w czasie wojny światowej rozpoczął naukę w polskim gimnazjum kresowym w Kijowie. Szybko przerwała jednak ją rewolucyjna zawierucha, przed którą rodzice w 1918 r. schronili się w wolnej Polsce. Osiedlili się w Wyszkowie nad Bugiem, gdzie Jerzy w 1926 r. ukończył gimnazjum.
Maciej Sarnacki był wówczas pracownikiem Punktu Informacji Turystycznej. - Przyszedł do mnie rozemocjonowany. Mówi: mamy fenomenalnego człowieka, musimy zrobić jak najwięcej wydarzeń z nim związanych. Pani Ela, Adam Mickiewicz, czy Piotr Płochocki przeszukali później licealne archiwa - opowiadał Leszek Marszał.

Teraz mało kto tak pisze

Ela Szczuka mocno zaangażowała się w dalsze poszukiwania. - Zadzwoniłam do Janusza Różyckiego, powiedziałam, że zbieram informacje. Dał mi kontakty. Bardzo pomógł mi jego krewny Maciej Gródecki. Jeździłam do niego raz w tygodniu. On szukał w różnych miejscach, w garażu, wyciągał pudła z dokumentami, przeglądał albumy. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Na jednym ze zdjęć był podpis: „Somianka”. Okazało się, że żona zarządcy majątku w Somiance Franciszka Wróbla była kuzynką Wandy Różyckiej, matki Jerzego. Jak Różyccy zamieszkali w Wyszkowie, często tam bywali. Tak się zaczęło, a że polubiłam swojego bohatera, zaczęłam szukać dalej.
- Powiedziała pani, że rodzina Jurka traktuje panią jak rodzinę - przytoczył Leszek Marszał.
- To prawda, szczególnie dobrze czuję się u pana Gródeckiego. Mamy o czym rozmawiać. Ciągle znajduję nowe rzeczy, jeszcze niepublikowane. Może będzie jeszcze okazja...
Ponad 40 stron książki zajmuje ok. 30 listów, które zakochany Jerzy pisał do swojej przyszłej żony w latach 1937-1938. Nie dowiemy się z nich niczego na temat pracy zawodowej Różyckiego, ale za to poznamy jego ogromną troskę o ukochaną, uczuciowość i empatię - czytamy w książce.
- Piękne listy, teraz mało kto tak pisze - do czytania zachęcała Elżbieta Szczuka. - Od rodziny ze strony żony dowiedziałam się, że są takie listy, że są przepiękne i wzruszające. Czekałam aż Janusz Różycki przyjedzie do Polski, dał mi zgodę na publikację, dostałam też zeskanowane listy. Nie ma ich już w Polsce, bo zabrał je do Londynu. Niektórzy mówią, że są za bardzo osobiste. Uważam, że przedstawiają jego osobę w pozytywnym świetle, wiele o nim mówią, że jest empatyczny, wrażliwy.
Odnalezienie listów też jest ciekawą historią. - Żona Jerzego Różyckiego mieszkała na Starym Mieście, przy ul. Rycerskiej. Kiedy zmarła, syn sprzedał mieszkanie. Osoba, która je kupiła, podczas remontu znalazła te listy za szafką w łazience i oddała je synowi. Dzięki temu się zachowały - opowiadała Elżbieta Szczuka.
Jeden z piękniejszych listów można było usłyszeć podczas spotkania autorskiego, a przeczytał go Krzysztof Arbaszewski, który również należy do wyszkowskiej rodziny Enigmy.
Jerzy i Barbara pobrali się 1,5 roku po pierwszym spotkaniu. - Jerzy chciał żenić się już po dwóch miesiącach, ale Barbara nie była jeszcze zdecydowana - ich historię opisała Elżbieta Szczuka.
To zresztą również wynika z listów, a ten fragment przeczytał Maciej Sarnacki.
- Nie chciała być zależna od męża, chciała robić to, co lubi. Może za mało znała Jerzego, stąd wątpliwości. Poza tym miała innych adoratorów. Ale Jerzy dawał jej wolność, której pragnęła - uważa autorka książki.
- Walczył o nią jak lew - dodał Leszek Marszał.
- Zakochał się, o takiej miłości czytał tylko w książkach, więc nie ma co się dziwić - kontynuowała Elżbieta Szczuka. - Koleżanka powiedziała mi, że nie spodziewała się, że w książce o kryptologu będzie tyle listów miłosnych.
Maria Barbara i Jerzy pobrali się 2 lipca 1938 r. Ich jedyny syn Janusz urodził się 10 maja 1939 r. Kilka miesięcy później wybuchła wojna, która wszystko zniszczyła. Dramatyczne wydarzenia, ucieczkę z Warszawy Barbara opisywała w swoim kalendarzyku. Te zapiski również można znaleźć w książce Elżbiety Szczuki, a fragment podczas wieczoru autorskiego przeczytała siostra autorki, Krystyna Szczuka-Wiśniewska.
- Kalendarzyk Barbary Różyckiej zachował się. W 1978 r., kiedy Enigma była już znana, Barbara napisała wspomnienia o tym, co działo się od l do 9 września, kiedy rozstali się już na zawsze - wyjaśniła Elżbieta Szczuka.
Był moment, że Barbara Różycka nie wierzyła w śmierć męża. Po katastrofie statku, którym płynął (9 stycznia 1942 r.), wciąż na niego czekała, o czym z kolei można przeczytać w jej listach do Henryka Zygalskiego. - Kiedyś listy pisało się najpierw na brudno, potem na czysto. Zachowały się jej brudnopisy. Dzięki temu znamy jej odczucia, że czekała, miała nadzieję... Ale to już państwo przeczytacie w książce - do czytania zachęcała autorka.

Dziękujemy pani wszyscy za podzielenie się tą przyjaźnią

- Czego pani oczekuje od tej książki? - zapytał Leszek Marszał.
- Napisana została po to, żeby ludzie więcej dowiedzieli się o Różyckim, żeby go poznali. On zasługuje na to, żeby o nim mówić. Pan Grajek mówił, że chciałby napisać o kryptologach, ale o Różyckim prawie nic nie wie.
Dr Marek Grajek na spotkanie nie mógł przybyć, ale złożył Elżbiecie Szczuce gratulacje online, które wyraźnie ją wzruszyły: - Czekałem na pani książkę niecierpliwie z wielu powodów. Koncentrowaliśmy się dotąd na odkłamaniu dziejów złamania szyfru, na wydobyciu zasadniczej linii wydarzeń w stopniu, który nie pozwalał w pełni dostrzec ludzkiego wymiaru tej historii. Dostrzegliśmy czysto naukowe znaczenie sukcesu polskich matematyków, doceniliśmy jego wpływ na dzieje XX wieku, ale jednocześnie trochę zapomnieliśmy, że w chwili, gdy upomniała się o nich historia, byli po prostu młodymi ludźmi pełnymi emocji i planów życiowych, zapewne niezupełnie związanych z kryptologią. Z własnego doświadczenia wiem, że najważniejszą nagrodą, jaką otrzymuje autor książki historycznej, jest przywilej bliższego poznania, a może nawet zaprzyjaźnienia się z jej bohaterem lub bohaterami. Dziękujemy pani wszyscy za podzielenie się tą przyjaźnią. Wśród osób, które szczelnie wypełniły biblioteczną czytelnię był gość specjalny - Janina Sylwestrzak, córka Mariana Rejewskiego.
Ela Szczuka otrzymała wiele podziękowań i gratulacji. Od burmistrza Nowosielskiego... własną ławeczkę Różyckiego. - Rozstaję się z nią nie bez żalu, ale daję bardzo szczerze. To studium ławeczki, które prof. Badyna zostawił u nas. Leszek zażądał, żebym go dzisiaj pani oddał. Bardzo dziękuję za tę książkę, zaangażowanie w powstanie tej ławeczki, która jest pięknym obiektem architektury w Wyszkowie, stała się jednym z symboli Wyszkowa.
Książkę „Jerzy Różycki. Jeden z pogromców Enigmy” można nabyć w wyszkowskiej Księgarni Abecadło oraz w księgarniach internetowych.

SB

Źródło: „Nowy Wyszkowiak” Nr 39 z 29 września 2023 r.


Piszę po otrzymaniu Twego listu. Po prostu oszalałem, Basiu, chciałbym jechać do Ciebie, depeszować, a tymczasem muszę tu siedzieć z założonym rękami i czekać, czekać, i myśleć, i martwić się, i to już nie smutek, Basiu, to rozpacz.
Powrót Twój do Poznania to co najmniej rok takiej udręki, pomijając obce Wpływy, które mi Basię odebrać na zawsze mogą.
Moje zdanie, Basiu (będę jak nudziarz stale to zdanie powtarzał), przenieś się do Warszawy i bierzemy ślub we wrześniu. To by było to salto, krok godny naszej młodości i miłości. Zadziwimy świat naszym szczęściem i radością, przepędzimy hipopotamy smutku, a wesołe brazylijskie słońce nie zajdzie już aa horyzoncie życia naszego.
Pisz, Basiu, często, dziel się każdą myślą, każdą wątpliwością, boć Twoje listy to jedyna obecnie radość i smutek mojego życia.
Do Morszyna nie jedź, bo jestem zazdrosny jak Otello i gdyby to było w mej mocy, wsadziłbym wszystkich osobników płci brzydkiej do więzienia, żeby mi Basi który nie zabrał.


Całuję Cię w usta
Jurek