Jesteś tutaj:

Bez historii nie ma narodu

1111
Bez historii nie ma narodu

Korzystając z obecności w Wyszkowie prof. Janusza Odziemkowskiego, który w miejskiej bibliotece wygłosił wykład o Bitwie Warszawskiej uczennice l Liceum Ogólnokształcącego zapytały historyka o miejsce nauki w jego życiu.

Młodzież słuchała Pana wykładu z zaciekawieniem. Czy często Pan bierze udział w tego typu sesjach?

Janusz Odziemkowski: - Tak, o ile mam tylko czas. Wiedza, którą historyk, matematyk, fizyk czy polonista zdobywa na studiach i nie przekazuje innym, jest martwa. My, naukowcy mamy satysfakcję, kiedy swoje badania potrafimy przekazać w formie przystępnej, interesującej dla innych. Cieszę się, bo na moich wykładach jest duża frekwencja. Moi studenci uczą się, ponieważ ich to ogromnie interesuje. To ważne, gdyż bez historii nie ma społeczeństwa, narodu. Ale do jej studiowania trzeba mieć ogromny zapał i talent.

Jest Pan wykładowcą, ale przede wszystkim historykiem.
A skąd bierze się Pana ogromne zainteresowanie Bitwą Warszawska?


- Bitwa Warszawska jest swoistym fenomenem. Jest to jedna
z najbardziej liczących się bitew w skali światowej, tak naprawdę, jedyna tak wielka, a wygrana przez Polaków. Ja sam często zadaję sobie pytanie, jakim cudem państwo o tak nielicznym i słabo zaopatrzonym wojsku, pokonało potężną armię Rosji Radzieckiej.

W latach 80. Bitwa Warszawska nie była łatwym tematem, dającym możliwość doktoryzowania się, habilitacji czy uzyskania tytułu profesora. Czy nie miał Pan trudności podejmując swoje badania?

- W ogóle nie było możliwe zajmowanie się wojną polsko-rosyjską, ponieważ żadne wydawnictwo nie wydrukowałoby na ten temat książki - cenzura natychmiast by to zatrzymała. Dlatego najpierw byłem starożytnikiem, zajmowałem się Rzymem, Grecją, epoką hellenistyczną. Żeby nie pisać łgarstw. Wielu moich kolegów uciekało w ten sposób, żeby nie pisać nieprawdy - albo nie pracowało, albo pisało o zupełnie innych epokach. Ja także przez pewien czas nie miałem możliwości pracowania jako wykładowca. Po 1990 roku wreszcie to się. zmieniło.

Czy dziś, z perspektywy czasu, może Pan powiedzieć, że nie żałuje wyboru kierunku drogi zawodowej? Czy satysfakcjonuje Pana praca historyka?

- Należę to tej, zapewne niedużej, grupy ludzi szczęśliwych, którzy nawet bardzo zmęczeni pracują z satysfakcją. Bardzo lubię pracę, naukową. Oczywiście swego czasu plany i zainteresowania miałem różne, chciałem się kiedyś poświęcić karierze marynarza. Byłem o krok, od tego by nim zostać, jednak wybrałem naukę i nie żałuję tego. Do tego, piszę dużo książek. Nie są to jednak powieści. Klasyczny pisarz pisze powieści czy kryminały, ja opisuję historię. Chcę ją popularyzować, pokazać czytelnikowi historię z perspektywy zwykłego człowieka, jego rozterek i wahań. Przecież nawet najwięksi wodzowie przeżywają załamania psychiczne, rozterki, mają problemy uczuciowe i rodzinne.


Źródło: "Wyszkowiak" Nr 24 z 15 czerwca 2010 r.