Jesteś tutaj:

"Gustaw i ja" i już!

855
"Gustaw i ja" i już!

Myślę, że się zakolegujemy. Spotkanie będzie rozmową, a nie nudną prelekcją - zwróciła się do uczestników spotkania znana i lubiana aktorka Magdalena Zawadzka, która w wyszkowskiej bibliotece 23 maja promowała swoją drugą książkę. "Gustaw i ja" jest opowieścią o tym, jak można razem przeżyć 40 lat w szczęśliwym i udanym związku. Powstawała przez trzy lata po śmierci Gustawa Holoubka.
Tytuł miał być od początku właśnie taki, choć wiele osób doradzało autorce, aby wymyśliła coś "szalenie oryginalnego", "nadzwyczajnego".
- A ja uważałam, że akurat prostota tego tytułu będzie najbardziej odpowiednia do mojej książki i chciałam w tym tytule również zawrzeć jakieś pewne ograniczenie, że ma dotyczyć Gustawa i mnie, a nie wszystkich - wyjaśniła
Magda Zawadzka. - "Gustaw i ja" i już!
- Czy trudno ci było wracać do tych historii? - zwróciła się do autorki prowadząca spotkanie Hanna Grudzińska z Wydawnictwa Marginesy.
- Łatwo, bo bardzo tego potrzebowałam - odpowiedziała Magda Zawadzka, przekonana, że książka ważna jest także dla pamięci o jej mężu. - Zaczęłam dwa miesiące po odejściu męża. Wspomnienia miały charakter terapeutyczny i dawały mi siłę.
Jak przyznała, są dla niej bazą do ruszenia w inne życie, bo bez przyjaciela, jakim był dla niej jej mąż. O bardzo ciepłych relacjach małżonków świadczy też to, że zwracali się do siebie: Magusiu i Gucieńku.
Jedyny syn państwa Holoubków, Jan, jest operatorem filmowym (nakręcił dokumentalny film o swoim ojcu i jego przyjacielu Tadeuszu Konwickim "Słońce i cień"). Jako bardzo młody człowiek był bohaterem jednego z rozdziałów pierwszej książki swojej mamy "Kij w mrowisko".
- Jest młodym mężczyzną, ale bardzo otwartym - mówiła o nim mama, bardzo dumna z syna. - Wyszedł z domu naszego, w którym i mąż, i ja byliśmy otwarci na wszystko, na świat, na życie. Książkę poświęciłam jemu, jest jej najbardziej wartościowym adresatem.
Na spotkaniu Magda Zawadzka dzieliła się swoimi przemyśleniami na różne tzw. życiowe tematy. Przyznała, że dopiero uczy się asertywności. Potrafi dostrzec pozytywne epoki, w której się wychowała, ale na pewno za czasów komuny nie było wolności. Jednak mimo trudnych warunków, a może właśnie dlatego, kultura się wtedy rozwijała. W obecnych czasach nie potrafi zgodzić się na coraz bardziej powszechne chamstwo, co dostrzega także w teatrze. Teatr, w którym gra, zupełnie nie zauważył jej aktorskiego jubileuszu, nie dostała nawet listu od dyrekcji z podziękowaniem.
- To już szczyt chamstwa - uważa - bo to świadczy o całkowitym lekceważeniu drugiego bytu ludzkiego i unieważnianiu tej drugiej osoby. Ja tego nie zrozumiem nigdy, nie zaakceptuję, ja się z tym nie godzę i ja nie chcę żyć w takim świecie - ta jej wypowiedź spotkała się z brawami uczestników spotkania.
Miło było słyszeć, że uważa nasze miasto za urocze, doceniła też gmach naszej biblioteki.
Osoby, które chciałyby lepiej poznać państwa Holoubków, zachęcam do lektury książki. Też ją czytam.
ELŻBIETA BORZYMEK

Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 23 z 5 czerwca 2012 r.