Jesteś tutaj:

Prymitywny, czyli inspirujący

1037
Prymitywny, czyli inspirujący

Malarze bez artystycznego wykształcenia, bywało, że analfabeci, na początku XX w. stali się inspiracją dla tych wyedukowanych twórców, którzy postanowili zerwać z osiągnięciami sztuki zachodnioeuropejskiej. Analiza obrazów osób niepełnosprawnych intelektualnie, czy chorych psychicznie dawała absolwentom artystycznych uczelni zupełnie inny punkt odniesienia i otwierała drogę do nowego nurtu zwanego kubizmem.
Kulturoznawca, pisarz, krytyk literacki i popularyzator kultury Jarosław Górski w listopadzie powrócił do miejskiej biblioteki z cyklem "Czytamy malarstwo". Nie stroniąc od dygresji i wielu anegdot w przystępny dla słuchacza i ciekawy sposób omawia tajniki malarstwa, odsłania fascynujący świat wyobrażeń, koncepcji, nurtów itp.
Seria wykładów, która rozpoczęła się w listopadzie poświęcona jest malarzom, którzy nie skończyli uczelni artystycznych, ale spontanicznie dochodzili do ciekawych środków wyrazu i na trwałe weszli do kanonu polskiego, europejskiego, czy światowego malarstwa. Jarosław Górski omawia też dzieła artystów, którzy przeszli artystyczną edukację, ale inspirowali się tym, co spontaniczne i niewyuczone.
Te dwa światy artystyczne pokazał podczas spotkania, które odbyło się 17 listopada, na przykładzie twórczości gruzińskiego prymitywisty Niko Pirosmaniego i jednego z najsławniejszych malarzy XX w. Hiszpana Pablo Picasso. Jarosław Górski tłumaczył, jak malarze przyswajali sztukę naiwną ludzi, którzy twórczości nigdy się nie uczyli. Prymitywizm, sztuka naiwna, spontaniczna to określenia używane w stosunku do twórców takich jak np. nasz rodzimy Nikifor Krynicki. Niko Pirosmani, jak zauważył wykładowca, wywarł wpływ na wielu twórców rosyjskich, w Gruzji zaś stał się twórcą rangi narodowej, tak jak u nas Matejko, czy Gierymski. Urodził się w 1982 r. Zmarł z głodu w 1918 r. podczas wojny domowej w Gruzji. Był malarzem szyldów dla zakładów, sklepów itp. Często w swoich pracach zawierał alegoryczne postaci zwierząt, które właściciele sklepów traktowali jako swoje herby. Pirosmani malował głównie na blasze pozyskiwanej m.in. ze skrzynek po herbacie. Pokrywał ją zazwyczaj czarnym gruntem, stąd też ta barwa dominuje w jego twórczości. Pirosmani umiał jednak doskonale rozświetlać swoje obrazki, choć nie miał do dyspozycji palety farb - z biedy używał np. resztek farb pozostałych po malowaniu domów i dodawał do nich własne barwniki.
Mówi się, że Pirosmani świetnie oddawał ducha Gruzji. W jego malarstwie często pojawiają się sceny z biesiad, do których Gruzini przywiązują dużą wagę wznosząc długie toasty, improwizując wiersze, czy pieśni itp. Często jednak malował także portrety np. swoich sąsiadów, za które dostawał posiłki czy kubek wina. Spod jego ręki wyszło tysiące prac, w których często widać braki warsztatowe, jak chociażby nieproporcjonalne postacie, czy naruszenie zasad perspektywy. Mimo to takie obrazy jak ten przedstawiający krajobraz portowego miasta Batumi urzekają swoim kolorami i światłem. Ciekawie prezentują się na obrazach Pirosmaniego także zwierzęta, m.in. lwy, które jeszcze pod koniec XIX w. żyły w Gruzji. To także przedstawienia nierealistyczne, zwierzęta nie mają zachowanych proporcji, a mimo to trudno obok nich przejść obojętnie.
- Pirosmani to niemalże analfabeta. Znał litery na tyle, żeby zrobić napis na szyldzie. Nie znał zachodniego kanonu malarstwa. Nie chodził po muzeach. Uczył się obserwując przyrodę - tłumaczył Jarosław Górski. - To malarstwo spontaniczne, pozbawione technicznych podstaw. Artysta sam opracowuje techniki, sposoby wytwarzania farb. Zachwycił w ten sposób zachodnich twórców. Stworzył własny artystyczny język i przez całe życie go doskonalił. Ci, którzy badają malarstwo naiwne zauważają, że wczesne i późne prace takich artystów w zasadzie nie różnią się - tak jakby od razu dostali ten dar, swój styl w doskonałej formie. Równocześnie artyści awangardowi zmagali się. z konwencją sztuki zachodnioeuropejskiej, szukając nowych środków wyrazu.
- W XX wieku dostępne są już takie środku wyrazu, które detronizują malarstwo akademickie, staje się ono śmieszne - zaznaczył wykładowca Fotografia zastąpiła malarstwo w wiernym odwzorowywaniu rzeczywistości. Malarze zatem zastanawiali się nad ominięciem języka artystycznego, który był obowiązujący przez setki lat
- Obraz Pabla Picassa "Panny z Awinionu" uważa się za początek tworzenia nowego języka -podkreślił J. Górski. Dzieło to nawiązuje do cech sztuki konwencjonalnej, bo przedstawia popularny w twórczości realistycznej motyw kobiecego ciała Jednak twarze przedstawionych kobiet ówczesnych odbiorców szokowały.
- Picasso zwrócił się do sztuki naiwnej. Przez całe lata studiował twórczość, która nie miała styczności z zachodnioeuropejskimi koncepcjami - dodał wykładowca.
Fascynujące dla Picassa były zarówno afrykańskie maski, jak i malarstwo chorych psychicznie czy niepełnosprawnych intelektualnie.
- Dla awangardystów cenni byli ludzie o niskim stopniu inteligencji, bo ich sztuka wypływała z ich wnętrza, a nie brała się z zewnętrznych wpływów - tłumaczył J. Górski. - Picasso zdawał sobie sprawę z uwikłania w tradycję, szukał możliwości, by ją przełamać i malować jak ktoś, kto się z nią nie spotkał. Inspirowany sztuką naiwną Picasso namalował swój, słynny dziś, obraz "Płacząca kobieta". Wpływy prymitywne widzimy chociażby poprzez pokazanie twarzy z kilku perspektyw jednocześnie, użycie żywych, kontrastujących ze sobą kolorów. Hiszpański malarz łamiąc tradycję stworzyć wiele wariacji na temat panien dworskich ukazanych przez XVII-wiecznego hiszpańskiego malarza Diego Velazqueza. Pierwotnie realistyczne dzieło sprowadził do Unii, plam, kolorów.
- Żeby zdać sobie sprawę, na czym polega konwencja sztuki zachodnioeuropejskiej, najlepiej przyjrzeć się sztuce innych kręgów cywilizacyjnych - zaznaczył J. Górski zalecając słuchaczom obejrzenie wystawy dostępnej w Muzeum Narodowym Warszawie poświęconej chińskiej sztuce.
Ekspozycja, nad którą honorowy patronat objął prezydent Andrzej Duda, będzie dostępna do 8 stycznia 2017 r.
Następy wykład z cyklu "Czytamy malarstwo" odbędzie się l grudnia w godz. 18.00-19.30. Będzie zatytułowany "Fenomen Grupy Janowskiej".
J.P.

Źródło: "Wyszkowiak" Nr 47 z 22 listopada 2016 r.