Jesteś tutaj:

Na szczęście dla widzów został aktorem

930
Na szczęście dla widzów został aktorem

Najpierw chciał być sportowcem, potem lekarzem, los chciał, że został aktorem. Dzięki temu od lat Wiktor Zborowski bawi, wzrusza, zadziwia miliony Polaków przed telewizorami, radioodbiornikami czy w teatrze. Do Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej przyjechał będąc w drodze do reżysera Jerzego Hoffmana.
Spotkanie było zatytułowane "Wiktor Zborowski czyta Sienkiewicza". Aktor wybrał fragment "Ogniem i mieczem". W ekranizacji tej powieści zagrał Longinusa Podbipiętę. Po wysłuchaniu interpretacji dzieła przybyli do sali im. prof. Maciąga mieli okazję zadania pytań gościowi m.in. o Jerzego Hoffmana.
- Ma on piękny dom za Ełkiem i jadę go odwiedzić. Przyjaźnimy się serdecznie od wielu lat -stwierdził Wiktor Zborowski zapytany też o zdrowie reżysera. - Czuje się jak człowiek, który ma 84 lata, czyli bardzo dobrze, choć bywało lepiej - żartował artysta Uczestniczący w spotkaniu nadleśniczy Wojciech Kwiatkowski wyjawił, że wystąpił jako statysta w scenie pogrzebu Michała Wołodyjowskiego w filmie "Pan Wołodyjowski". Wiktora Zborowskiego zapytał jednak o jego fascynację golfem. Gość przyznał, że pasją zaraził go aktor Andrzej Strzelecki (m.in. były rektor Akademii Teatralnej w Warszawie).
- Bałem się, że golf będzie czasochłonny. Kiedy się w niego wciągnąłem, shierarchizował pewne sprawy w moim życiu - ważna jest rodzina, zawód, ale na trzecim miejscu jest golf - podkreślił. W swoim siedemnastoletniej przygodzie z tą dyscypliną artysta ma swój rekord życiowy w uderzeniu wynoszący 309 metrów. Aktor pytany był o swoje ulubione role (tu wymienił m.in. swój udział w filmach Janusza Majewskiego. "Siekierezadzie", a także kilka ról teatralnych). Wiktor Zborowski czeka teraz na rezultat pracy w najnowszym filmie Agnieszki Holland "Pokot" stworzonym na podstawie powieści Olgi Tokarczuk. - Ciekaw jestem tej roli, aczkolwiek aktor w filmie nie gra, tylko dostarcza materiału do montażu -stwierdził gość. - Może się zdarzyć, że dobra rola znika w montażu.
Jeden z młodszych uczestników spotkania zapytał, czy zawód aktora jest trudny.
- Jeśli jest się bardzo dobrym aktorem mającym satysfakcję z tego co robi, to nie jest łatwo, ale przyjemnie - stwierdził aktor. - Zawód jest piekielnie trudny, codziennie muszę udowadniać, że jestem dobry - reżyserom, widzom.
W przyszłym roku Wiktor Zborowski będzie obchodził 44-lecie pracy na scenie, Pierwsze doświadczenia z teatrem zdobył jako 10-latek - zagrał w sztuce "Rewohver" Fredry. Otrzymał tę rolę dzięki wujkowi Janowi Kobuszewskiemu.
- Potem nie myślałem o aktorstwie. Grałem w koszykówkę jako reprezentant Polski. Po powrocie z mistrzostw Europy zerwałem więzadło w stawie kolanowym, taka kontuzja wtedy dyskwalifikowała - wyznał W. Zborowski.
Postanowił wtedy zdawać na aktorstwo.
- Powiedziałem sobie - dostanę się, to dobrze, jak nie - to też dobrze. Najwyżej się przygotuję
i zostanę lekarzem - zaradził. - Ku mojemu zaskoczeniu zostałem przyjęty i to z drugą lokatą. Koszykówka i medycyna poniosły niepowetowaną stratę - śmiał się artysta.
J.P.

Źródło: "Wyszkowiak" Nr 44 z 2 listopada 2016 r.