Jesteś tutaj:

By przywrócić go pamięci

1152
By przywrócić go pamięci

Bractwo Zabrodzkie zorganizowało obchody 60. rocznicy śmierci Antoniego Gawińskiego, wszechstronnego artysty, który w latach powojennych mieszkał w dworku w Głuchach, a pochowany jest na cmentarzu w Niegowie. Chce upamiętnić jego postać i dorobek artystyczny.
Mszę św. w kościele w Niegowie odprawił proboszcz ks. Andrzej Rybicki. - Ma nadzieję, że co roku w rocznicę śmierci Antoniego Gawińskiego będziemy się spotykać. Będzie się stawał postacią coraz bardziej znaną i coraz bardziej zachwycającą pracowitością i umiłowaniem Ojczyzny - powiedział na zakończenie.
Utwory artysty przypomnieli gimnazjaliści z Zabrodzia pod kierunkiem nauczyciela Jacka Gajewskiego. Towarzyszyła temu prezentacja jego obrazów o tematyce religijnej i pejzaży. Obecni obejrzeli obraz artysty "Komunia św. Stanisława Kostki", jedyny, jaki znajduje się w niegowskim kościele.
Następnie kwiaty na grobie artysty na cmentarzu w Niegowie, gdzie spoczywa obok siostry Jadwigi i żony Ireny, złożyli m.in.: starosta Bogdan Pągowski, wójt Tadeusz Michalik, prezes Bractwa Zabrodzkiego Andrzej Krzeczkowski.
Po smacznym obiedzie, który w GOK przygotowały panie z Koła Gospodyń Wiejskich, uczestnicy obchodów przejechali do klasztoru Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusoweg w Niegowie, by zobaczyć kolejne trzy obrazy artysty. W1948 r. ofiarował siostrze przełożonej obraz "Święty Juda Tadeusz". Obraz ten bardzo się jej spodobał, także ze względu na osobę świętego. Jest on patronem od spraw beznadziejnych, a kiedy objęła służbę po Matce Założycielce, czasy były bardzo trudne. W swoich modlitwach zawsze uciekała się do tego świętego.
Poprosiła, by namalował Matkę Założycielkę, ale Antoni Gawiński nie podjął się tego. Namalował za to św. Scholastykę, która jest patronką klasztoru w Niegowie i jej bliźniaczego brata św. Benedykta. Obydwa obrazy powstały w 1949 r. i pan Gawiński przekazał je zgromadzeniu bezpłatnie.
Uczestnicy uroczystości odwiedzili też dworek w Głuchach, gdzie ostatnie lata życia Antoni Gawiński spędził z żoną i swoją siostrą.

Zostawił ślad na naszej ziemi


Kolejny przystanek w ramach obchodów 60. rocznicy śmierci Antoniego Gawińskiego to miejsko-gminna biblioteka w Wyszkowie. W sali im. prof. Ludwika Maciąga pokazano wystawę prezentującą fragmenty dorobku plastyczno-literackiego Antoniego Gawińskiego: reprodukcje obrazów i rysunków, oryginalne wydania książek oraz oryginalny obraz od sióstr z Niegowa.
- Antoni Gawiński zostawił ślad na naszej ziemi. Jest artystą trochę zapomnianym, ale stąd te obchody i stąd wydarzenie, by przywrócić go pamięci - zaznaczyła dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
Na scenę zaprosiła dr Paulinę Zarębską-Denysiuk, historyka sztuki, pedagoga, autorkę programów edukacyjnych, sekretarza Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych oraz Jana Romeykę-Hurkę, krewnego Antoniego Gawińskiego.
Paulina Zarębska-Denysiuk, która 7 lat temu obroniła doktorat właśnie na temat Antoniego Gawińskiego, wyczerpująco mówiła o życiu i twórczości artysty. Przypomniała, że w okresie międzywojennym był popularnym ilustratorem prasowym i książkowym oraz autorem książek dla dzieci dorosłych, w których zawarł dużo wątków autobiograficznych.
Antoni Gawiński urodził się 28 stycznia 1876 r. w Warszawie, przy ul. Chmielnej. Jego ojciec, Jan Gawiński, był agronomem, przemysłowcem, ale też rysował i pisał wiersze. Miał 56 lat, kiedy urodził się Antoni. Matka, Wanda z Jeziorańskich (krewna Cypriana Norwida), była o 18 lat młodsza od męża; zmarła, kiedy Antoni był małym chłopcem. Rodzina tak matki, jak i ojca miała zdolności artystyczne. Brat Wandy, Jan Józef Jeziorański, był jednym z członków władz powstania styczniowego; 5 sierpnia 1864 r. wraz z Romualdem Trauguttem został powieszony (miał 29 lat) na stokach Cytadeli Warszawskiej. Najstarsza córka Jana, Bronisława, wyszła za mąż za Stanisława Romeykę-Hurkę.
W Warszawie Antoni uczył się malarstwa i rysunku u Wojciecha Gersona, w Krakowie studiował w Szkole Sztuk Pięknych u Jacka Malczewskiego i Teodora Asentowicza. Wyjechał do akademii w Monachium, ale szybko wrócił do Krakowa, a wkrótce potem do Warszawy, gdzie w czasie I wojny prowadził warsztaty artystyczne, zatrudniając bezrobotnych artystów.
Ten symbolista i przedstawiciel warszawskiej secesji był wszechstronnym artystą: rysował, malował olejami, akwarelą, gwaszem i temperą, projektował mozaiki, witraże, plakaty, ilustrował książki i czasopisma. Jego prace malarskie były barwne, a tematyka fantastyczna. Malował również obrazy o treści religijnej. Każdy rok obfitował w kolejne wystawy, kolejne zamówienia. Gawiński pisał też cenione recenzje z wystaw: Pisze ciekawie, jego uwagi są trafne, a nie jest złośliwy. Jego krytyczne uwagi o braku edukacji plastycznej i nieumiejętności odbioru sztuki przez nasze społeczeństwo pozostały aktualne do dziś.
W1910 r, po długich staraniach, poślubił swoją cioteczną siostrę Irenę Jeziorańską, w której kochał się od dzieciństwa (dzieci nie mieli). Zamieszkali na warszawskiej Starówce. Tam właśnie w 1944 r. podczas powstania warszawskiego spłonęła większość dorobku malarskiego (ponad 500 obrazów), rysunkowego i literackiego Antoniego Gawińskiego.
Po powstaniu artysta trafił do obozu w Kamieńsku k. Bełchatowa. W1945 r. z żoną Ireną i starszą siostrą Jadwigą (zawsze go wspierała) zamieszkał w dworze w Głuchach. Żył biednie - odmówił współpracy z władzą ludową i nie chciał ilustrować nowych książek. Próbował odtworzyć z pamięci swoje zniszczone w czasie wojny opracowania, nadal pisał książki dla dzieci i poezje, które zachowały się w rękopisach.
Antoni Gawiński zmarł 29 lipca 1954 r. Pochowany jest na cmentarzu w Niegowie. Rok wcześniej zmarła jego siostra Jadwiga, dwa lata później - żona.
Za wykład podziękował prelegentce Andrzej Krzeczkowski, prezes Bractwa Zabrodzkiego.
O swoim kuzynie mówił Jan Romeyko-Hurko:
- Mój kontakt z Antonim Gawińskim jest symboliczny - przyznał. - Z rodzicami byłem w Głuchach na przełomie czerwca i lipca 1954 r, miałem wtedy 3 lata i trudno oczekiwać, bym cokolwiek pamiętał. Natomiast moi rodzice, zaprzyjaźnieni z Gawińskim, otrzymywali od niego, poza obfitą korespondencją, wiele obrazów. W swoim sopockim mieszkaniu, tuż nad brzegiem morza, wychowywałem się na obrazach, które możecie państwo oglądać na wystawie. Tych morskich, kolorowych obrazach, które niesamowicie oddziaływają na wyobraźnię dziecka.
Wspomniał też o swojej ciotce, Wandzie Romeyko-Hurko (1890-1978), malarce, graficzce i ilustratorce, która współpracowała z Antonim Gawińskim. Tworzyli twórczą parę, wzajemnie się inspirowali, łączyła ich religijność i patriotyzm.
- W rodzinie panował kult pamięci Jana Jeziorańskiego. Zarówno ciotka, która była jego wnuczką, jak i Antoni Gawiński, również spokrewniony z Janem, żyli w jego kulcie - dodał. Podziękował organizatorom i działaczom, którzy postanowili z zapomnianego malarza uczynić żywą postać, zasłużoną dla tej ziemi.
Ostatnim punktem programu była wizyta w zabytkowym młynie w Niegowie.
Elżbieta Borzymek, Elżbieta Szczuka

Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 32 z 12 sierpnia 2014 r.