Jesteś tutaj:

Przeszłość nie tak odległa

953
Przeszłość nie tak odległa

Skazani na polityczną i militarną klęskę, społeczną niepamięć, po latach doczekali rehabilitacji na kartach podręczników i w powszechnej świadomości. O tym procesie i o losach rodzin żołnierzy wyklętych na spotkaniu w bibliotece miejskiej mówił Kajetan Rajski, 22-letni autor dwóch tomów książki "Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych".
Spotkanie odbyło się pod koniec lutego, przed obchodzonym l marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Temat jest niby obecny, ale traktowany jak drugiej kategorii, podobnie jak święto - ocenił. - Jest coraz większe zainteresowanie, tematyka cieszy się przychylnością aktualnie rządzących. Poprzedni rząd blokował inicjatywy mające upamiętnić żołnierzy wyklętych. Gość z zadowoleniem zauważył, że to młodzież stanowi większość obecnych na sali.
Losy wyklętych i ich rodzin są tragiczne, życiorysy dzieci naznaczone dramatami rodziców. Nie są to odległe, wojenne, dzieje. W1993 r. w psychuszce w Kazachstanie zmarł Zygmunt Olechnowicz, żołnierz z oddziału Anatola Radziwonika ps. Olech.
W poszerzeniu wiedzy o wyklętych, która do lat 90. była tabu, największe zasługi mają prezydent Lech Kaczyński i Janusz Kurtyka, prezes IPN.
Na postrzeganiu wyklętych zaważyła powojenna propaganda, przedstawiająca ich jako bandytów. Trwa to do dziś, zwłaszcza w lokalnych społecznościach, np. na Podhalu, gdzie kontrowersyjną postacią jest nadal mjr Kuraś ps. Ogień. W ocenie Rajskiego po tylu latach trudno zweryfikować wiele opinii. Obok wyklętych działały bowiem grupy bandyckie, często też UB podszywało się pod partyzantów.
- Jest szereg pytań. Czasy były tragiczne, decyzje szybkie - podsumował gość.
Przeprowadził wiele rozmów z dziećmi wyklętych. Większość była nieufna, niechętna, co mogło być pozostałością po trudnym dzieciństwie, życiem z piętnem dziecka bandyty, na co różnie reagowały. Jedne broniły honoru rodziców, inne uwierzyły władzy. Dla wszystkich nie jest to zamknięty rozdział.
Odpowiadając na jedno z częściej pojawiających się pytań, czy wyklęci musieli kontynuować walkę nie mającą szans na powodzenie, Kajetan Rajski odpowiada, że nie mieli innego wyjścia. Ci, którzy się ujawniali, byli wsadzani do więzień, mordowani, szykanowani. Ci, których amnestia objęła, często byli zmuszani, by donosić, współpracować z UB. Pisarz poznał tragiczne losy wielu z nich i ich dzieci, które też, bywało, były aresztowane przez UB i więzione. Kajetan Rajski przekonywał, że szkalowanie wyklętych trwa, celuje w tym liberalno-lewicowa prasa, m.in. w "Polityce" pisano o donosach Pileckiego, w "Gazecie Wyborczej" padło stwierdzenie, że nie warto podziwiać Danuty Siedzikówny "Inki", bo to zmarnowane życie.
- Czasy się zmieniają, pewne metody działania, opluwania bohaterów pozostaą te same - skwitował. - Na to nie możemy przystać, jest to zupełnie pozbawione racjonalnych przesłanek historycznych, to próba zohydzenia polskiemu społeczeństwu żołnierzy wyklętych.
Na pytanie, dlaczego podjął temat dzieci "wyklętych", odpowiedział:
- Historią interesuje się, odkąd pamiętam, żołnierzami wyklętymi od kilku lat Podczas przeglądania różnych publikacji zauważyłem, że jest mało o rodzinach, szczególnie dzieciach.
E.E.


Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 12 z 22 marca 2016 r.