Jesteś tutaj:

Taki jest dziś świat

891
Taki jest dziś świat


W bardzo sympatycznej atmosferze przebiegało spotkanie z wyszkowianinem Adamem Rosłońcem, promujące jego książkę "Mój przyjaciel z Kraju Raju", które odbyło się 24 czerwca w bibliotece miejskiej. Autor okazał się świetnym gawędziarzem, a uczestnicy spotkania życzliwymi, choć dociekliwymi, słuchaczami.
W ciekawej rozmowie z bibliotekarką Natalią Kłobukowską, która prowadziła spotkanie, Adam Rosłoniec dzielił się swoimi przemyśleniami na temat twórczości, życia, stosunku do innych ludzi, a także Rosji. Jest on współautorem dwóch powieści, które napisał wspólnie z Grzegorzem Pikorą, "Strzały spod pierzyny" i "Dzieciożerca". "Mój przyjaciel z Kraju Raju" jest jego pierwszą indywidualnie napisaną powieścią. Przyznał, że zmobilizowała go do pracy nad nią jego serdeczna przyjaciółka, Halina Cendrowska, podróżniczka i pisarka.
Dla niego pisarstwo jest kreacją. Jego najnowsze dzieło miało mieć tytuł "Rusek", jednak zrezygnował z tego, by nie przyciągało ludzi, którzy w ten sposób myślą o Rosji. Sam dobrze poznał ten kraj i jego mieszkańców. Był na stypendium w Leningradzie.
Podróżował po Rosji bez przepustki dzięki znajomościom i powszechnemu wtedy handlowi wymiennemu.
- Rosja to różnorodność, to nie są tylko Rosjanie - mówił. - To świat, w którym mieszka mnóstwo narodowości. Przyznał, że gdy się poznaje konkretnego Rosjanina, padają wszelkie bariery, historyczne schematy. - Czy dlatego, że coś się kiedyś działo, to Sergieja, który mi pomagał, mam nie lubić? - pytał retorycznie.
O swojej książce powiedział, że jest to książka przygodowa o przyszłości, a nie historyczna.
Prowadząca zauważyła, że narrator jego powieści mógłby być o 20 lat starszym jednym z bohaterów "Dzieciożercy". Dziwiło ją, że mając ponad 40 lat, tak doskonale czuje się wśród młodych.
- Taki jest dziś świat - odpowiedział pisarz. - Ludzi trzeba po prostu oceniać po ludzku. Dla niego wiek nie gra roli, sam ma 93-letniego kolegę. Dlaczego wszyscy moi znajomi muszą mieć 48 lat jak ja?
Dyskusja o bohaterach powieści, młodym Rosjaninie Borysie i narratorze Bogdanie, który u niego podczas pobytu w Niemczech zamieszkał, stała się wielowątkową rozmową o życiu, uczuciach, ich niestałości w dzisiejszym świecie, relacjach z ludźmi.
W powieści, choć uczucia są krótkotrwałe, ludzie, którzy ich doświadczyli, nawet gdy się skończyły, pozostają przyjaciółmi.
- Każdy ma szansę, żeby taki świat wokół siebie zbudować - uważa autor. Dzieli się też swoim doświadczeniem mężczyzny po czterdziestce:
- Kiedyś wypływałem na środek jeziora, dzisiaj wolę być bliżej brzegu - przyznał - Człowiek staje się bardziej asekuracyjny, ma jakąś pokorę. Z życiem trzeba ostrożnie w sensie takim, że można kogoś skrzywdzić.
Na spotkaniu pojawili się znajomi Adama, m.in. jego kolega z liceum, Adam Grześkiewicz. Burmistrz Grzegorz Nowosielski przyznał, że w swojej ponad 10-letniej pracy na tym stanowisku tylko raz miał skargę na książkę, a było to na początku pierwszej kadencji. A książka miała tytuł "Strzały spod pierzyny". Ale dzięki temu przeczytał ją, i to w 3 dni.
Padały też trudne pytania i uwagi, autor odpowiadał na nie ze spokojem nawet, gdy były krytyczne.
- Może się mylę, ale ja w tej książce napisałem o różnych rzeczach. Tam są dylematy. Osoba narratora, czyli Polaka. Tam są Niemcy, Rosjanie, ludzie z Tadżykistanu, Armenii. I oni wszyscy razem ze sobą żyją i jakoś się ze sobą dogadują. Jest śmiesznie, jest strasznie czasem, ale dlaczego mam opisywać świat tylko wielkimi słowami - to jedna z jego odpowiedzi na takie pytanie. - Ja uważam, że to czytelnik powinien oceniać świat, który został opisany - dodał. - Ja takiej sztuki nie chcę, w której wszystko będzie powiedziane od początku do końca, że jest OK. albo nie jest OK.
Adam Rosłoniec ma już pomysł na nową książkę: - Chcę napisać historię o świecie, w którym wyrosłem, który bardzo lubię, który ma swoje złożoności, ale jest baśniowy bardzo. Będzie o małym miasteczku, w którym zawsze czułem się najlepiej. Nie ciągnie mnie do wielkiego świata, jestem wieśniakiem, dla którego wyprawa do wielkiego miasta to jest zawsze mordęga. No, lubię wiochę. Jestem dumny z mojego chłopskiego pochodzenia.

EB

Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 27 z 8 lipca 2014 r.