Jesteś tutaj:

Wieczór z chińską kulturą

953
Wieczór z chińską kulturą


Był to wieczór poświęcony kulturze chińskiej. Uczestnicy wernisażu w bibliotece miejskiej 21 marca mogli nie tylko podziwiać malarstwo tuszowe Michała Makary, młodego artysty z Lublina. Próbowali swoich sił w estampażu. Wysłuchali wykładu sinologów z Uniwersytetu Warszawskiego Michała Wąsowskiego oraz Bazylego Stefanou na temat pisma chińskiego. Oryginalną pamiątką z tego spotkania dla wielu jego uczestników będą wykaligrafowane chińskimi znakami ich imiona.
- To pewnego rodzaju novum - zapowiedziała dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko. - Nigdy jeszcze nie prezentowaliśmy w bibliotece malarstwa tuszowego, wywodzącego się z kultury chińskiej. Przypomniała, że w bibliotece odbywały się już spotkania z tą kulturą. O swoich podróżach do Chin opowiadała Elżbieta Dzikowska, podróżniczka i pisarka, z wykształcenia sinolog. Odbył się też pokaz ceremonii parzenia herbaty w wykonaniu pani Tin Tin z Pekinu, dyplomowanej mistrzyni kultury herbaty. Jej mąż Piotr Osuch, mistrz wschodnich sztuk walki i autor dwóch książek poświęconych tej tematyce, był również gościem piątkowego spotkania.
Bohater wieczoru - Michał Jerzy Makara - przyjechał z Lublina, uczy się u Stanisława Tworzydły. - Ja wciąż jestem uczniem - zastrzegł Michał Makara. - Mój profesor jest Polakiem. Miał to szczęście, że udało mu się studiować w Chinach przed rewolucją kulturalną. Posiadł wysoką wiedzę na temat malarstwa chińskiego. Głównie jest ceramikiem.
- Reprezentuję tyle, co zdołałem uszczknąć z tej wiedzy, co mi profesor przekazał - kontynuował skromnie artysta - ale mam świadomość, żeby to rozwijać i pielęgnować. Bo na tym to polega. Myślę, że za 20 lat możemy o tym pomówić jeszcze raz. Na razie uważa, że chińskie smoki i kobiety są jeszcze dla niego zbyt trudnym tematem malarskim.
Mówił, że przez chińskie sztuki walki, fascynację kuchnią chińską, hieroglifami trafił do swojego mistrza. - Ja tyle czekałem na to, żeby móc zacząć to robić. Czuję się z tym dobrze - wyznał. - Te prace zostały stworzone z potrzeby serca. Jest to dla ludzi. Jeśli ktoś poświęci mojej pracy chwilę i wywoła to jego uśmiech albo dobre samopoczucie, wprawi w dobry nastrój, to już jest dobrze.
Michał Makara z wielkim szacunkiem wyrażał się o swoim mistrzu, który przygotowuje książkę zdradzającą tajniki dziedzin sztuki chińskiej. I właśnie jej fragment o estampażu odczytał. Ta starożytna technika polega na tym, że kartkę papieru chłonnego przykłada się do formy i dociskając moczy się wodą. Bibułka zaczyna przylegać, ujawniając wypukłości i wklęsłość glinianego reliefu (matrycy). Na wypukłości, kiedy papier jest jeszcze wilgotny, nanosi się tusz tamponem, lekko i często dotykając wystających płaszczyzn.
Obecni na wernisażu mogli popróbować swoich sił w estampażu, który jest nieco podobny do frotażu (odwzorowywanie przez pocieranie ołówkiem na papierze wizerunku orła z monety). W przerwie delektowano się chińskim winem śliwkowym oraz chińskimi ciasteczkami z wróżbą.
A sinolodzy z UW, Michał Wąsowski z żoną Moniką oraz Bazyli Stefanou, przez cały czas ciężko pracowali, kaligrafując chińskimi znakami imiona uczestników wernisażu. A potem przedstawili jeszcze prezentację "Zhongwen, czyli o języku chińskim". Pismo chińskie ma ok. 5000 znaków. Aby czytać gazetę, trzeba znać przynajmniej 1500 znaków.

ES

Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 13 z 1 kwietnia 2014 r.