Jesteś tutaj:

Historia pomnika wg Ewy Cendrowskiej

1377
Historia pomnika wg Ewy Cendrowskiej


36-minutowy film Ewy Cendrowskiej "Historia pewnego pomnika. Śladami cudu nad Wisłą" został pokazany w miejskiej bibliotece 17 listopada w ramach cyklu "Tajemnice archiwum biblioteki miejskiej". Stał się podstawą dyskusji o osobach zamordowanych ze szczególnym okrucieństwem w sierpniu 1920 r. i losach pomnika im poświęconego.
To było trzecie spotkanie, prowadzone przez Mirosława Powierzę, dotyczące losów pomnika w Rybienku Leśnym, upamiętniającego Polaków bestialsko zamordowanych przez czerezwyczajkę w sierpniu 1920 r. Obecni obejrzeli film Ewy Cendrowskiej (1937-2014), dziennikarki telewizyjnej, autorki filmów dokumentalnych. "Historia pewnego pomnika. Śladami cudu nad Wisłą", nakręcony w 1989 r., nieodpłatnie udostępniony przez archiwum Telewizji Polskiej. Jak wyglądała praca nad tym filmem, można było zobaczyć na poprzednim spotkaniu, oglądając film wyszkowian, Ewy i Cezarego Mękałów, "Narada".
- Co nam dały te spotkania? - próbował podsumować Mirosław Powierza. - Dowiedzieliśmy się, że ukrycie pomnika z Rybienka Leśnego, który miał być na zawsze unicestwiony, było możliwe tylko dlatego, że współpracowała grupa ludzi, którzy to, co robili, zachowali tylko dla siebie. Przez kilkadziesiąt lat zachowali tę wiedzę tylko dla siebie.
W filmie Ewy Cendrowskiej wypowiadali się m.in. Andrzej Eychler, Kazimierz Pióro, Stanisław Grzybowski i Barbara Bielska, osoby, które zdecydowanie przyczyniły się do odnalezienia pomnika i jego powrotu na dawne miejsce. O wydarzeniach z sierpnia 1920 r. opowiadali świadkowie tamtych wydarzeń: Helena Zaręba, Czesława Konarzewska-Dedońska, Marian Zawadzki. Pokazana była też polowa msza św. z 13 sierpnia 1989 r., podczas której pomnik ponownie poświęcono.
Przypomnijmy. W sierpniu 1920 r. Wyszków znalazł się na szlaku historycznych wydarzeń. Bolszewicy, opuszczając 17 sierpnia Wyszków, wykonali krwawy wyrok na siedmiu Polakach. Zamordowano ich w Rybienku Leśnym, blisko Bugu. Proboszcz ks. Wiktor Mieczkowski we wspomnieniach "Bolszewicy na polskiej plebanii" zanotował: Na miejscu morderstwa znaleziono kartkę: "Pozostawiam żonę i troje prawdziwych sierot, Kowalewski z pod Białegostoku z Szepielewa".
Żołnierz Brzezicki z Warszawy, wydany przez żydziaka.
Rozpoznano 2-ch syjonistów z Brańska (Brańszczyka - ES).
Komendant garnizonu w Wyszkowie, polak, Wasilewski, i nierozeznany wysoki szatyn, około lat 30. Sąd doraźny zarządził ekshumację zwłok, a Wyszków zajął się pogrzebem ofiar zbrodniarzy bolszewickich i pochował ich w bratniej mogile na cmentarzu, żydów zaś na kirkucie.
Siódmym zamordowanym był ppor. Antoni Wołowski, który przedzierał się z rozkazami do Białegostoku (pomnik stoi przy ulicy, której został patronem). Kilka dni po zabójstwie ciała przeniesiono na wyszkowski cmentarz parafialny i kirkut. Rok później na miejscu tragedii postawiono pomnik.
- Byłam dziewięcioletnią dziewczynką, biegaliśmy z koleżankami nad Bugiem i usłyszałyśmy straszne jęki. To był jęk przeraźliwy, ryk, nie umiem nawet wytłumaczyć, jaki był straszny ten jęk i krzyk - tak dzień 17 sierpnia 1920 r. wspominała w filmie Helena Zaręba. - Na drugi dzień przyjechał mój ojciec i mówił, że za Bugiem są pomordowani przez bolszewików żołnierze polscy. Zawiózł nas tam, trzy dziewczynki, i wtedy zobaczyłyśmy miejsce tego męczeństwa. Straszny widok! Krew w kilku miejscach, kawałki skór. Na sośnie wisiał zakrwawiony sznur, sosna była zbryzgana ciałem.
- Ksiądz, który ekshumował zwłoki, o wszystkim mi opowiadał. Aż płakał przy mnie - opowiadał Marian Zawadzki, miał wtedy 20 lat - Jeńcy, którzy zostali zamordowani przez czerezwyczajkę, mieli pościąganą skórę z dłoni. Bo jakoby Polacy to pany, a pany chodzą w rękawiczkach.
3 grudnia 1988 r. w czasopiśmie "Ład" ukazał się artykuł Stanisława Grzybowskiego (autora "Nadziei z tamtych lat", w 1990 r. został honorowym obywatelem Wyszkowa). Opisał w nim wydarzenia, które spowodowały najpierw postawienie pomnika w 1921 r., a potem jego usunięcie w 1949 r. Artykuł przyczynił się do wzrostu zainteresowania odnalezieniem pomnika. Ślady prowadziły do Somianki. Jednak dotarcie do pomnika nie było proste - ludzie bali się mówić - ale ostatecznie Kazimierz Liśkiewicz, mieszkający obok dawnego Urzędu Gminy w Somiance, zdradził, że pomnik ukryty jest w schodach tego budynku.
Dzięki szerokiemu oddźwiękowi społecznemu udało się zdobyć konieczne fundusze na wydobycie, przewiezienie i ustawienie pomnika na dawnym miejscu. Tak została opisana uroczystość powrotu pomnika do Rybienka Leśnego:
Grała orkiestra OSP pod batutą p. Józefa Królikowskiego, a śpiewał chór kościelny oraz zespół śpiewaczy Filharmonii Warszawskiej. Nad całością czuwał niezmordowany, acz ciężko chory p. Stanisław Grzybowski.
Dochód z tacy oraz datki składane do puszek i dochód ze sprzedaży reprodukcji obrazu Kossaka "Cud nad Wisłą" i portretu marszałka Piłsudskiego przeznaczony został na spłacenie zadłużenia związanego z przygotowaniem uroczystości, a spora (niespodziewana) nadwyżka stała się zaczątkiem pieniędzy na planowany pomnik Armii Krajowej (obecnie znajdujący się przy rondzie przy ul. Pułtuskiej).
Po filmie wywiązała się dyskusja. - Dzisiaj widzimy kontrast miedzy tamtą sceną - Andrzej Eychler nawiązał do pokazanego na poprzednim spotkaniu filmu "Narada" - a rzemiosłem pani Cendrowskiej. Tam spotkało się czworo ludzi, z których każdy miał inną koncepcję wypowiedzi. A ona okiełznała to towarzystwo i mieliśmy przyzwoitą relację.

Mordowanie dla męki i cierpienia

- Relację o zdzieraniu skóry z rąk zdawał do kamery pan Zawadzki - kontynuował pan Eychler. - Pani Ewa Cendrowska uznała, że ta scena, ta wypowiedź, jest zbyt drastyczna, by wtedy to puścić na antenę, i wycięła. Byłem świadkiem tego nagrywania. Potem dopytałem pana Mariana, jak to szczegółowo wyglądało. Odpowiedział: "Bardzo prosto. Po prostu żywym ludziom wkładali ręce do wrzątku i skóra złaziła sama". Takie były zwyczaje "zdejmowania rękawiczki" przez bolszewików. Pan Zawadzki dodał jeszcze, że męczeństwo było okrutne. Jeszcze żywym czekiści wydłubywali oczy, obcinali języki i przyrodzenia. Skoro obcinano języki, to nie po to, żeby wydobyć zeznania. Chodziło o mordowanie dla męki i cierpienia.
Następne spotkanie - 9 grudnia (środa).

ELŻBIETA SZCZUKA



Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 47 z 24 listopada 2015 r.