Jesteś tutaj:

Podróżnik Roku 2015 w Wyszkowie

952
Podróżnik Roku 2015 w Wyszkowie


Aleksander Doba - Podróżnik Roku 2015 według czytelników National Geographic, który samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki między Europą i Ameryką Północną w najszerszym miejscu, 10 października odwiedził Wyszków. Wziął udział w spływie kajakowym Bugiem oraz w spotkaniu w miejskiej bibliotece.
Aleksander Doba - mgr inż. mechanik z Polic k. Szczecina, podróżnik, skoczek spadochronowy, kolarz, kajakarz, sternik jachtowy. Jako pierwszy człowiek w historii dwukrotnie samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk z kontynentu na kontynent jedynie dzięki sile mięśni. W lutym b.r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Napisał książkę "Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean". W minioną sobotę przepłynął Bugiem kilkunastokilometrową trasę z Brańszczyka do Wyszkowa wraz z 71 innymi kajakarzami. To człowiek skromny, z pasją, potrafiący realizować swoje zamierzenia.
Chętni do popłynięcia ze słynnym kajakarzem spotkali się w sobotę przed południem na placu przed urzędem miejskim, skąd autobusem pojechali do Brańszczyka Z przystani wypłynęło 35 dwuosobowych kajaków i dwie jedynki. Komandorem spływu był Andrzej Grajczyk. Mimo początkowych obaw co do pogody ("bo kto normalny pływa w październiku?"), wszystko świetnie się udało. Było słonecznie, względnie ciepło, nikt nie osiadł na mieliźnie. Na końcu trasy na kajakarzy czekał smaczny żurek.
- Warto było zaryzykować ten spływ, super wspomnienia! Bardzo fajnie spędzony czas! - to tylko dwie opinie zadowolonych uczestników spływu.

O Transatlantyckiej Wyprawie Kajakowej

Po godzinie 15 w miejskiej bibliotece odbyło się spotkanie z 69-letnim podróżnikiem. Prowadził je Maciej Sarnacki, pracownik PIT.
- Nasz gość przygodę z kajakarstwem zaczynał 35 lat temu - przypomniał. - Najpierw opłynął wszystkie polskie rzeki, jezioro Bajkał. Kolejne jego ekspedycje to już klasyczne ekspedycje morskie. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień. Jedna ze szkół podstawowych w województwie zachodniopomorskim nosi imię Aleksandra Doby.
- Będę starał się lać wodę, powiedzmy oceaniczną - zażartował podróżnik - Jest bardzo słona.
Najpierw opowiedział o specjalnie dla niego zbudowanym kajaku do oceanicznych podróży - kajak był niezatapialny i nie mógł pływać do góry dnem. W przedniej części mieścił malutką kabinę.
- Te właściwości pozwalały realizować mi ambitne plany - zaznaczył.
Pusty kajak ważył 120 kg, wypełniony bagażem na półroczną wyprawę ok. 700 kg. W wyposażeniu miał panel słoneczny, który przerabiał energię słoneczną na prąd.
- Ocean Atlantycki był przepłynięty kajakiem tylko pięć razy. Dwóch Niemców, jeden Brytyjczyk i jeden Polak - dwa razy. Wszyscy moi poprzednicy startowali z wysp i kończyli na wyspach.
Aleksander Doba podkreślał, że Atlantyk przepłynął, a nie pokonał. Zaplanował przepłynięcie kajakiem siłą własnych mięśni, bez pomocy żagla, między kontynentami. Pierwszy raz (październik 2010 luty - 2011) przepłynął Atlantyk z Afryki do Ameryki Południowej w najwęższym miejscu. Jego druga transatlantycka wyprawa (ponad 12 tys. km) rozpoczęła się 5 października 2013 r. w Lizbonie, zakończyła 19 kwietnia 2014 r. w New Smyrna Beach na Florydzie.
Samotna podróż obfitowała w wiele wydarzeń, zmagań z naturą, własnym organizmem, a także w przygody. Choć płynął sam, dzięki dwóm telefonom satelitarnym często rozmawiał. Co prawda w 142-dobowej podróży miał 47-dobową przerwę w łączności, bo nie opłacił telefonu (przegapił, że skończył się limit rozmów). Miał za to inne towarzystwo - przylatywały do niego ptaki, latające ryby. Były też spotkania z rekinami. Najchętniej wiosłował nocą, z przyjemnością obserwował gwiazdy i spadające meteory. W podróż zabrał książkę "Jaka to gwiazda". Dokuczały mu fale, które wpadały do kabiny - te najwyższe sięgały dziewięciu metrów. Na szczęście jest odporny na chorobę morską. Skórę miał głęboko nasyconą solą, dokuczało mu zapalenie spojówek. Miał kamizelkę ratunkową, ale większe bezpieczeństwo zapewniała mu lina ratownicza długości 7 metrów, którą był przywiązany do kajaka.
Podróż perfekcyjnie zaplanowana, m.in. pod względem wyżywienia, które musiało wystarczyć na kilka miesięcy. Wodę oceaniczną (ma dużo więcej soli niż ta w Bałtyku) przepuszczał przez odsalarkę. Jadł żywność liofilizowaną, czyli suszoną po zamrożeniu z zastosowaniem obniżonego ciśnienie. Taka żywność waży 6-10 proc. masy pierwotnej. Miał np. trzy rodzaje śniadań, np. czekoladowy poranek, słodki poranek. Codziennie zjadał czekoladę - lubi słodycze. Ale i tak podczas wyprawy schudł kilkanaście kilogramów.
Spał tylko w nocy, ale był to sen przerywany. Jeśli nic się nie działo, mógł spać jednym ciągiem 2-3 godziny. W czasie sztormów nie spał w ogóle.
Znakomity podróżnik ma nowe plany. 14 maja 2016 r. chce wypłynąć z New Jersey (USA) i przepłynąć przez Azory do Europy.
- Wyprawa będzie podobnie długa, ale trudniejsza, bo wody zimniejsze. Chcę sobie podnieść poprzeczkę, ale ryzyko też jest. Chcę się dobrze przygotować, nie chcę zginąć.
Spotkanie z Aleksandrem Dobą trwało dwie godziny. Organizatorami wizyty byli WOSiR i M-GBP. Prawdopodobnie podróżnik do Wyszkowa przyjedzie ponownie w lutym, by spotkać się z młodzieżą I LO im. C.K. Norwida.

ELŻBIETA SZCZUKA

Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 41 z 13 października 2015 r.