Jesteś tutaj:

SPACER PO DŻUNGLI

920
SPACER PO DŻUNGLI

Spotkanie z podróżnikiem w ramach Tygodnia Bibliotek
W wędrowaniu nie są ważne zdjęcia. Można je zobaczyć w internecie. Najpiękniejsze jest spotkanie z samym sobą, Bogiem i innymi ludźmi - przekonywał podróżnik Stefan Czerniecki na spotkaniu w miejsko-gminnej bibliotece. I zabrał słuchaczy na ciekawą, miejscami zabawną, ale i przerażającą wyprawę do Wenezueli. Spotkanie odbyło się pt. "Śladem szeptu amazońskiego potoku".
- Dzisiaj wspólnie wejdziemy do dżungli. Chavez nie wpuszczał tam białych ludzi. Byłem pierwszym, który tam wpłynął - opowiadał. Jego podroż zaczęła w stolicy Wenezueli, Caracas.
- Państwo reżimu. W ciągu tygodnia w mieście oficjalnie mordowanych jest 40 osób. Wieczorami nikogo nie ma na ulicach. Życie w Caracas jest warte nie więcej, niż 200 euro. Bogaci żyją w willach - klatkach, ale boją się z nich wyjść. Stefan Czerniecki opowiedział też o zwierzętach Ameryki Południowej, transporcie i ludziach.
Mówił o tym, że dżungla to nie lasek boloński. Biały człowiek nie może być w niej sam, bo zginie po kilku godzinach marszu. W dżungli nie śpi się w namiotach, a hamakach, bo wtedy nie dotykamy gleby - tłumaczył. I dodał, że poziom głośności tam odpowiada młotowi pneumatycznemu. A najbardziej wrednymi zwierzętami są małpy.
Uczestnicy spotkania dociekali, skąd u Czarnieckiego wzięła się potrzeba podróżowania. Przyznał, że nie zawsze miał ją w sobie. Lecz jego ojciec był taternikiem. Pokazał mu album z górskimi szczytami. To go zainspirowało. I ta pasja trwa do dziś.

EWELINA PRZYGODA

Źródło: "Głos Wyszkowa" Nr 20 z 19 maja 2015 r.