Kochała ludzi, zwierzęta i książki
20 grudnia w zaświatach 121. rocznicę urodzin obchodzi Janina Jellaczyc, wyszkowska bibliotekarka i poetka, która w czasie okupacji (z narażeniem życia) i w okresie powojennym prowadziła prywatną, jedyną w mieście, bibliotekę. Po latach poszukiwań mamy wreszcie zdjęcie Janiny Jellaczyc – wyszkowianie po raz pierwszy mogli je obejrzeć podczas wieczoru wspomnień, który 11 grudnia odbył się w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej.
Grudzień był ważnym miesiącem w życiu Janiny Marii Jellaczyc, która urodziła się 20 grudnia 1898 r. w Ostrołęce, zmarła 13 grudnia 1960 r. w Wyszkowie. Jest pochowana na cmentarzu przy ul. Nadgórze. 11 grudnia 2019 r. mogliśmy zobaczyć, jak niepospolitej urody była ta dzielna bibliotekarka.
O bibliotece Janiny Jellaczyc pisał Eugeniusz Daszkowski, mówili o niej (relacje ukazywały się w „Nowym Wyszkowiaku”) m.in.: Maria Kosińska, Anna Korycka, Zygmunt Elward, Edward Stokarski, Gabriela Stępniewska, Edward Zawadzki, Jerzy Sztompka, Lucyna Milczarek, Danuta Sztreker. Imię Janiny Jellaczyc 15 lat temu otrzymała Wypożyczalnia dla Dorosłych wyszkowksiej biblioteki. Odsłonięto wtedy tablicę z płaskorzeźbą autorstwa rzeźbiarza Arkadiusza Kozona.
W sierpniu do biblioteki trafił e-mail od Jerzego Sternickiego, krewnego Janiny Jellaczyc, adresowany do dziennikarki „Nowego Wyszkowiaka” Elżbiety Szczuki. Przeczytał artykuł o Janinie Jellaczyc, jej aktywności w Wyszkowie i o poszukiwaniu jej zdjęcia. Przejrzał domowe archiwum i znalazł w nim zdjęcia Janiny Jellaczyc oraz jej ojca Ignacego Apolinarego Jellaczyca (1864-1941), który był bratem prababki autora mejla. Tak zdjęcia trafiły do Wyszkowa.
Wspomnieniowe spotkanie prowadził Mirosław Powierza. Na sztalugach eksponowano dwa zdjęcia: ppłk. Ignacego Jellaczyca (w mundurze carskiej armii) i Janiny Jellaczyc. Twarz bohaterki wieczoru była zasłonięta. Odsłaniano ją powoli, wszyscy w napięciu czekali na pełny wizerunek bibliotekarki. Gdy zobaczyli śliczną, młodą dziewczynę w kapeluszu, rozległy się brawa.
- Kiedy z Łukaszem (Obrębskim) zobaczyliśmy po raz pierwszy twarz pani Jellaczyc, byliśmy pod wrażeniem – przyznał prowadzący.
- Wszyscy mówili, że była piękna – przypomniała dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko. – Na tablicy, która jest w wypożyczalni, pani Jellaczyc jest odwrócona tyłem, w ręku trzyma książkę, ma na głowie kok (taką też wspominali czytelnicy). Nie znaliśmy jej twarzy. Arkadiusz Kozon, twórca tablicy, wpadł na pomysł, że czytelnik, który patrzy na tablicę, odbija się w niej jak w lustrze.
Elżbieta Szczuka dostała kwiaty od pani dyrektor, która jest jej bardzo wdzięczna za to, że zdobyła tyle interesujących informacji o pani Jellaczyc i w licznych artykułach w naszym tygodniku propagowała dzieło tej dzielnej bibliotekarki.
O bibliotece Janiny Jellaczyc pisał Eugeniusz Daszkowski, mówili o niej (relacje ukazywały się w „Nowym Wyszkowiaku”) m.in.: Maria Kosińska, Anna Korycka, Zygmunt Elward, Edward Stokarski, Gabriela Stępniewska, Edward Zawadzki, Jerzy Sztompka, Lucyna Milczarek, Danuta Sztreker. Imię Janiny Jellaczyc 15 lat temu otrzymała Wypożyczalnia dla Dorosłych wyszkowksiej biblioteki. Odsłonięto wtedy tablicę z płaskorzeźbą autorstwa rzeźbiarza Arkadiusza Kozona.
W sierpniu do biblioteki trafił e-mail od Jerzego Sternickiego, krewnego Janiny Jellaczyc, adresowany do dziennikarki „Nowego Wyszkowiaka” Elżbiety Szczuki. Przeczytał artykuł o Janinie Jellaczyc, jej aktywności w Wyszkowie i o poszukiwaniu jej zdjęcia. Przejrzał domowe archiwum i znalazł w nim zdjęcia Janiny Jellaczyc oraz jej ojca Ignacego Apolinarego Jellaczyca (1864-1941), który był bratem prababki autora mejla. Tak zdjęcia trafiły do Wyszkowa.
Wspomnieniowe spotkanie prowadził Mirosław Powierza. Na sztalugach eksponowano dwa zdjęcia: ppłk. Ignacego Jellaczyca (w mundurze carskiej armii) i Janiny Jellaczyc. Twarz bohaterki wieczoru była zasłonięta. Odsłaniano ją powoli, wszyscy w napięciu czekali na pełny wizerunek bibliotekarki. Gdy zobaczyli śliczną, młodą dziewczynę w kapeluszu, rozległy się brawa.
- Kiedy z Łukaszem (Obrębskim) zobaczyliśmy po raz pierwszy twarz pani Jellaczyc, byliśmy pod wrażeniem – przyznał prowadzący.
- Wszyscy mówili, że była piękna – przypomniała dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko. – Na tablicy, która jest w wypożyczalni, pani Jellaczyc jest odwrócona tyłem, w ręku trzyma książkę, ma na głowie kok (taką też wspominali czytelnicy). Nie znaliśmy jej twarzy. Arkadiusz Kozon, twórca tablicy, wpadł na pomysł, że czytelnik, który patrzy na tablicę, odbija się w niej jak w lustrze.
Elżbieta Szczuka dostała kwiaty od pani dyrektor, która jest jej bardzo wdzięczna za to, że zdobyła tyle interesujących informacji o pani Jellaczyc i w licznych artykułach w naszym tygodniku propagowała dzieło tej dzielnej bibliotekarki.
Uzdolniona artystycznie i literacko
Sylwetkę bohaterskiej bibliotekarki przybliżyła Urszula Sieńkowska, pracownica wypożyczalni dla dorosłych. Rodzina Jellaczyców, Ignacy z siostrą Zofią i córką Janiną, przyjechała do Wyszkowa w okresie międzywojennym. Zamieszkała przy ul. Sowińskiego (obecnie nr 2) u Władysława i Kazimiery Mioduchowskich. To w tym domu w czasie okupacji funkcjonowała tajna biblioteka. Książki Janina Jellaczyc wypożyczała za symboliczną opłatą, za żywność lub inne produkty. Prowadziła samotne życie. Pisała pamiętnik, a jej hobby były kwiaty, z których potrafiła tworzyć ciekawe kompozycje. Była uzdolniona artystycznie, lubiła poezję, sama również pisała wiersze. Jej utwory z czasopisma „Mały Apostoł” (miesięcznik pallotynów dla dzieci) z lat 1934 – 1938 zgromadził ks. Henryk Kietliński. Autorkę nazwał kapłanką domowej świątyni wypełnionej po brzegi książkami. Pisała wiersze o tematyce religijnej, patriotycznej, a także dla dzieci.
O Janinie Jellaczyc i wydarzeniach w miejskiej bibliotece z nią związanych mówił też Mirosław Powierza. W 1997 r. ks. Henryk Kietliński przekazał do biblioteki kilkadziesiąt kartek skserowanych z prasy katolickiej, m.in. „Rycerza Niepokalanej” (założycielem tego wydawanego od 1922 r. pisma był św. Maksymilian Maria Kolbe – ES), gdzie ukazało się kilkadziesiąt wierszy Janiny Jellaczyc.
- Tych wierszy jest o wiele więcej, bo pisała nie tylko do prasy katolickiej, ale też dziecięcej, wydawane były książki z jej wierszami – zaznaczył nasz regionalista.
Wspomniał, że w 1934 r. w „Rycerzu Niepokalanej” został ogłoszony konkurs na hymn Milicji Niepokalanej (obecnie Rycerstwo Niepokalanej). Zwyciężył tekst Janiny Jellaczyc. Muzykę do hymnu napisał Feliks Nowowiejski.
- Trzeba pielęgnować pamięć o takiej osobie – zaznaczyła pani dyrektor. – Żyła w Wyszkowie przez wiele lat, prowadziła tu swoją misję. Umarła w biedzie i w zapomnieniu. Dzięki panu Elwardowi udało się uratować jej grób, którym dziś opiekuje się nasza biblioteka.
Cztery lata temu, dzięki staraniom bibliotekarki Natalii Kłobukowskiej, na grobie stanął skromny, ale piękny kamienny pomnik, który nieodpłatnie zaprojektował i wykonał rzeźbiarz Leon Gruzd, słup z piaskowca przekazał Zakład Kamieniarski z Kamieńczyka, a litery wykonał Maciej Rudnik.
Po pani Jellaczyc zostało niewiele pamiątek. Jej książki odziedziczyła, opiekująca się nią w ostatnich latach harcerka, Grażyna Kołczyk. Kilkanaście lat temu część księgozbioru pani Jellaczyc przekazała wyszkowskiej bibliotece, ale nie było w tym cymeliów, cennych albumów, encyklopedii, książek oprawionych w skórę. Najcenniejszym był dzienniczek z myślami. Wiele przekazanych książek było zagrzybionych – w trosce o zbiory biblioteczne (żeby nie zostały zakażone) trzeba było się ich pozbyć.
O Janinie Jellaczyc i wydarzeniach w miejskiej bibliotece z nią związanych mówił też Mirosław Powierza. W 1997 r. ks. Henryk Kietliński przekazał do biblioteki kilkadziesiąt kartek skserowanych z prasy katolickiej, m.in. „Rycerza Niepokalanej” (założycielem tego wydawanego od 1922 r. pisma był św. Maksymilian Maria Kolbe – ES), gdzie ukazało się kilkadziesiąt wierszy Janiny Jellaczyc.
- Tych wierszy jest o wiele więcej, bo pisała nie tylko do prasy katolickiej, ale też dziecięcej, wydawane były książki z jej wierszami – zaznaczył nasz regionalista.
Wspomniał, że w 1934 r. w „Rycerzu Niepokalanej” został ogłoszony konkurs na hymn Milicji Niepokalanej (obecnie Rycerstwo Niepokalanej). Zwyciężył tekst Janiny Jellaczyc. Muzykę do hymnu napisał Feliks Nowowiejski.
- Trzeba pielęgnować pamięć o takiej osobie – zaznaczyła pani dyrektor. – Żyła w Wyszkowie przez wiele lat, prowadziła tu swoją misję. Umarła w biedzie i w zapomnieniu. Dzięki panu Elwardowi udało się uratować jej grób, którym dziś opiekuje się nasza biblioteka.
Cztery lata temu, dzięki staraniom bibliotekarki Natalii Kłobukowskiej, na grobie stanął skromny, ale piękny kamienny pomnik, który nieodpłatnie zaprojektował i wykonał rzeźbiarz Leon Gruzd, słup z piaskowca przekazał Zakład Kamieniarski z Kamieńczyka, a litery wykonał Maciej Rudnik.
Po pani Jellaczyc zostało niewiele pamiątek. Jej książki odziedziczyła, opiekująca się nią w ostatnich latach harcerka, Grażyna Kołczyk. Kilkanaście lat temu część księgozbioru pani Jellaczyc przekazała wyszkowskiej bibliotece, ale nie było w tym cymeliów, cennych albumów, encyklopedii, książek oprawionych w skórę. Najcenniejszym był dzienniczek z myślami. Wiele przekazanych książek było zagrzybionych – w trosce o zbiory biblioteczne (żeby nie zostały zakażone) trzeba było się ich pozbyć.
Wzruszające wspomnienia
Na spotkanie przybyło kilka osób, które znały Janinę Jellaczyc.
- Moja znajomość z Janiną zachowała się od roku 1938 – wspominała Gabriela Stępniewska. – Byłam uczennicą szkoły podstawowej. Poznałam się z nią poprzez jej bibliotekę. Ona nauczyła mnie kochać literaturę polską, kochać książki. Spotykałam się z nią bardzo długo, ale później wyjazd na studia i obowiązki rodzinne trochę osłabiły nasze kontakty. Pamiętam ją jako spokojną, kochającą, taktowną, szanującą bliźniego kobietę, która nie miała zawiści w sercu. Nie pamiętam, żeby o kimkolwiek mówiła źle. Na pierwszym miejscu zawsze stawiała Boga, miłość, cierpliwość. Miłością jej była rodzina, ale przede wszystkim książki. Jestem bardzo wzruszona i bardzo dziękuję za to spotkanie. Uważam, że Janinie należy się największa cześć, podziękowanie i chwała za to, że była dobrą Polką, patriotką, nade wszystko kochającą ludzi.
Duże wrażenie osoba i twórczość Janiny Jellaczyc zrobiły na bibliotekarce Marii Kuleszy-Dzierzęckiej:- Kochała Boga, a my wiemy, że jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. To powodowało, że była taką a nie inną kobietą. Była też wrażliwa. Jej wiersze niosły wiarę, nadzieję i miłość.
Po wojnie pani Jellaczyc zamieszkała w domu pp. Rutków przy ul. Okrzei. Wtedy poznała ją, mieszkająca niedaleko, Lucyna Milczarek.
- Zapytałam panią mieszkającą u nas w podwórku, dlaczego tyle młodzieży chodzi do państwa Rutków. I ona mi powiedziała, że tam jest biblioteka. Wiele pań – czytelniczek nosiło w niedzielę obiady pani Jellaczyc. Kiedyś z obiadem do niej wysłała mnie pani Chmielewska, mama Danuty Sztreker, i tak poznałam panią Jelllaczyc. Pytała, czy lubię książki. Ja wtedy już je czytałam, więc czasem u niej wypożyczałam. Mnie powiedziała, że książki ma po swoim tacie. Oprócz ludzi pani Jellaczyc kochała zwierzęta. Jedzeniem, które dostawała, najpierw dzieliła się z pieskami. Miała dwa, jeden nazywał się Wanguś. Zmarł tego samego dnia, co i ona.
W rozmowie z Elżbietą Szczuką (NW z 2004 r.) śp. Anna Korycka tak wspominała Janinę Jellaczyc: „Była bardzo ładna, niepospolitej urody, miała zgrabny nosek, szczuplutka, wysoka, delikatna, często się uśmiechała. Ciemne włosy czesała gładko, z przedziałkiem, upinała je na karku. W uszach nosiła klipsy, do ubrania przypinała broszę. Ubierała się skromnie, ale stylowo. Była bardzo uzdolniona artystycznie. Lubiła poezję, sama pisała wiersze. Bardzo skryta, przypuszczam, że pisała pamiętnik. W tamtym czasie na wielu uroczystościach mówiło się wiersze. Ona była ich niezgłębioną skarbnicą. Ściany w pokoju miała obwieszone portrecikami jej i rodziny”.
Zygmunt Elward dodał: „To była odważna kobieta! Przecież w tamtym czasie za kolportowanie i wypożyczanie książek mogła trafić do obozu koncentracyjnego, mogła zginąć”.
A tak kilkanaście lat temu o naszej bohaterce mówiła Gabriela Stępniewska: "Janina była przystojną kobietą, elegancką, zawsze prosta, jak brzoza. Nawet późniejsze lata niedostatku jej nie przychyliły. Miała śniadą cerę, piękne, czarno-aksamitne, bardzo smutne oczy, długie, drobne ząbki. Była człowiekiem z charyzmą, wesołym, z poczuciem humoru, ale też skrytym. Miała wielkie serce, zaufanie do ludzi i chęć służenia im. W czasie okupacji Janina prowadziła tajną, prywatną bibliotekę. Swoje książki traktowała jako wspólne narodowe dobro."
Swoje pierwsze spotkanie z Janiną Jellaczyc opisał ks. Henryk Kietliński: „Piękna osobowość, bogata duchowość. Emanowała dobrocią, życzliwością, pogodą ducha, mądrością i pokojem”.
- Moja znajomość z Janiną zachowała się od roku 1938 – wspominała Gabriela Stępniewska. – Byłam uczennicą szkoły podstawowej. Poznałam się z nią poprzez jej bibliotekę. Ona nauczyła mnie kochać literaturę polską, kochać książki. Spotykałam się z nią bardzo długo, ale później wyjazd na studia i obowiązki rodzinne trochę osłabiły nasze kontakty. Pamiętam ją jako spokojną, kochającą, taktowną, szanującą bliźniego kobietę, która nie miała zawiści w sercu. Nie pamiętam, żeby o kimkolwiek mówiła źle. Na pierwszym miejscu zawsze stawiała Boga, miłość, cierpliwość. Miłością jej była rodzina, ale przede wszystkim książki. Jestem bardzo wzruszona i bardzo dziękuję za to spotkanie. Uważam, że Janinie należy się największa cześć, podziękowanie i chwała za to, że była dobrą Polką, patriotką, nade wszystko kochającą ludzi.
Duże wrażenie osoba i twórczość Janiny Jellaczyc zrobiły na bibliotekarce Marii Kuleszy-Dzierzęckiej:- Kochała Boga, a my wiemy, że jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. To powodowało, że była taką a nie inną kobietą. Była też wrażliwa. Jej wiersze niosły wiarę, nadzieję i miłość.
Po wojnie pani Jellaczyc zamieszkała w domu pp. Rutków przy ul. Okrzei. Wtedy poznała ją, mieszkająca niedaleko, Lucyna Milczarek.
- Zapytałam panią mieszkającą u nas w podwórku, dlaczego tyle młodzieży chodzi do państwa Rutków. I ona mi powiedziała, że tam jest biblioteka. Wiele pań – czytelniczek nosiło w niedzielę obiady pani Jellaczyc. Kiedyś z obiadem do niej wysłała mnie pani Chmielewska, mama Danuty Sztreker, i tak poznałam panią Jelllaczyc. Pytała, czy lubię książki. Ja wtedy już je czytałam, więc czasem u niej wypożyczałam. Mnie powiedziała, że książki ma po swoim tacie. Oprócz ludzi pani Jellaczyc kochała zwierzęta. Jedzeniem, które dostawała, najpierw dzieliła się z pieskami. Miała dwa, jeden nazywał się Wanguś. Zmarł tego samego dnia, co i ona.
W rozmowie z Elżbietą Szczuką (NW z 2004 r.) śp. Anna Korycka tak wspominała Janinę Jellaczyc: „Była bardzo ładna, niepospolitej urody, miała zgrabny nosek, szczuplutka, wysoka, delikatna, często się uśmiechała. Ciemne włosy czesała gładko, z przedziałkiem, upinała je na karku. W uszach nosiła klipsy, do ubrania przypinała broszę. Ubierała się skromnie, ale stylowo. Była bardzo uzdolniona artystycznie. Lubiła poezję, sama pisała wiersze. Bardzo skryta, przypuszczam, że pisała pamiętnik. W tamtym czasie na wielu uroczystościach mówiło się wiersze. Ona była ich niezgłębioną skarbnicą. Ściany w pokoju miała obwieszone portrecikami jej i rodziny”.
Zygmunt Elward dodał: „To była odważna kobieta! Przecież w tamtym czasie za kolportowanie i wypożyczanie książek mogła trafić do obozu koncentracyjnego, mogła zginąć”.
A tak kilkanaście lat temu o naszej bohaterce mówiła Gabriela Stępniewska: "Janina była przystojną kobietą, elegancką, zawsze prosta, jak brzoza. Nawet późniejsze lata niedostatku jej nie przychyliły. Miała śniadą cerę, piękne, czarno-aksamitne, bardzo smutne oczy, długie, drobne ząbki. Była człowiekiem z charyzmą, wesołym, z poczuciem humoru, ale też skrytym. Miała wielkie serce, zaufanie do ludzi i chęć służenia im. W czasie okupacji Janina prowadziła tajną, prywatną bibliotekę. Swoje książki traktowała jako wspólne narodowe dobro."
Swoje pierwsze spotkanie z Janiną Jellaczyc opisał ks. Henryk Kietliński: „Piękna osobowość, bogata duchowość. Emanowała dobrocią, życzliwością, pogodą ducha, mądrością i pokojem”.
Elżbieta Szczuka
Źródło: "Nowy Wyszkowiak" Nr 51 z 20 grudnia 2019 r.