Jesteś tutaj:

Ginące piękno i świątynie chleba

483
Ginące piękno i świątynie chleba

W sali im. prof. Ludwika Maciąga w miejskiej bibliotece w środowy wieczór 24 października odbył się wernisaż malarstwa Wieńczysława Pyrzanowskiego, ostatniego dyplomanta Profesora (1990 r). To jego pierwsza indywidualna wystawa w Wyszkowie. Tematem wiodącym obrazów były stodoły.
Artystę przedstawiła dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
Wieńczysław Pyrzanowski urodził się 24 maja 1958 r. Jest absolwentem Zespołu Szkół Plastycznych we Wrocławiu oraz Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Od ponad 20 lat mieszka w Wesołej. W swojej twórczości nawiązuje do polskiej tradycji malarstwa - próbuje oddać klimat pejzażu, fascynują go konie i jeźdźcy w historycznych mundurach. Maluje także portrety, akty. Realizuje zamówienia związane z tematami religijnymi, m.in. wielkoformatowy portret św. Jana Pawła II do bazyliki w Licheniu oraz obrazy do kościoła ss. Anuncjatek w Grąblinie. Pracuje z młodzieżą - przekazuje swoją wiedzę młodym adeptom sztuki i kandydatom na studia plastyczne. Jest uczestnikiem i organizatorem plenerów malarskich. Swoje prace wystawia w kraju i za granicą.
Od 2004 r. prowadzi plenery w Długosiodle. Sześć lat temu rozpoczął tam z grupą utalentowanej młodzieży malowanie muralu ilustrującego życie na wsi. Podczas corocznych spotkań powstaje kolejny fragment - obecnie malowidło o wysokości 2,7 metra ma już 47,5 metra długości.
11 października br. w Warszawie-Wesołej odsłonięto pierwszy w tej dzielnicy mural - na 100-lecie Niepodległej - wg projektu Wieńczysława Pyrzanowskiego, podczas obchodów święta I Brygady Pancernej im. T. Kościuszki.
Dyrektor wspomniała, że bohater wieczoru jest uzdolniony i w innych dziedzinach: - Ma także wspaniały talent wokalny, recytatorski, aktorski.
- Malarze właściwie nie powinni mówić, bo język malarzy to obrazy, które wiszą na ścianie - zaznaczył Wieńczysław Pyrzanowski. - Ale chciałbym się wytłumaczyć z tych stodół. Na plenerach są takie rzeczy, można je spotkać, co prawda coraz rzadziej. Nagle zdałem sobie sprawę, że to jest ginące piękno. Kiedyś, kiedy otrzymywałem nagrodę za pierwszą stodołę, pan ż radia powiedział, że to są świątynie chleba. Bardzo mi się spodobało to określenie, pewnie tak jest. Wyglądają na bardzo realistyczne, ale to moja skłonność. Jestem zachwycony światem dokoła, jak mój Profesor. Każdy artysta myśli też o tym, aby nadać tematowi własne piętno. Moje polega na tym, że to stodoła, jakiej nigdy do tej pory nie widziałem. Oglądałem dużo namalowanych stodół - nie chciało mi się powtarzać tego, co wszyscy robili. Przypadkiem wpadłem na pomysł, że stodoła może być niemalże tramwajem (nawiązał do podłużnego kształtu obrazów) i to wykorzystałem. Myślę, że mimo realizmu nikt nie powie, że to to stodoła namalowana w XIX czy na początku XX w. I to tyle, co mam do powiedzenia. Jako malarz mam do powiedzenia dużo więcej, ale już bez słów.
Zainspirowana wypowiedzią artysty dyr. Małgorzata Ślesik-Nasiadko zapowiedziała specjalne zakończenie wystawy. Zaprosiła już na finisaż, podczas którego uczestnicy będą częstowani chlebem. To będzie za miesiąc.
ELŻBIETA SZCZUKA

Źródło: „Nowy Wyszkowiak” Nr 44 z 30 października2019 r.